poniedziałek, 30 stycznia 2012

Złodziej Świec czyli Eldarscy Korsarze




Forgeworld ostatnio uraczył nas kolejnym już tomem Imperial Armour tym razem z numerkiem 11 na okładce. Nie da  się ukryć, że status tych książek w Polsce jest mocno hobbystyczny bowiem zabawki w nich opisane najczęściej  do rywalizacji turniejowej dopuszczane nie są. Natomiast jak ktoś jest zainteresowany fluffem, czy też, pomimo braku turniejowej akceptacji, zasadami autorstwa forga to z każdą taką pozycją musi trafiać do raju. Jakość wydania, ilość materiałów, raportów, ilustracji i zdjęć po ciężkiej sesji w fotoszopie daje tym pozycją niezwykły klimat  który wręcz się z nich wylewa. Jednym słowem estetyczna orgia.
Do tej pory gracze eldarscy, przy okazji premiery każdej z pozycji z serii IA, musieli się obchodzić smakiem jednak przy okazji tomu nr 11 jest moment ich chwały. To właśnie umierająca, już od eonów, rasa ma swoje 5 minut i jest głównym bohaterem zabawy. To oni tym razem dostali tony nowego fluffu, zabawek, jednostek, bohaterów a na deser armylist Korsarzy. I to właśnie ten ostatni mnie zainspirował do tej notki zatem jeśli ktoś oczekuje kolejnej na necie recenzji IA 11 to niestety nie tym razem.
Korsarze już po pierwszym rzucie oka w troopsy, od których zawsze zaczynam czytanie nieznanych mi kodeksów (przynajmniej w tej edycji), mnie zauroczyli by nie powiedzieć rzucili na kolana. 5 guardianów i dla nich falcon jako transport. Droższy ale z BS'em 4. Pewnie, 5 assaultowców bladzi w razorze jest tańszych ale, ale heloooł – Falcon to jednak Falcon.

W troopsach.

A jak ktoś stwierdzi, że jednak to nie to, to może wziąć 10 wytwórców świec (z BS'em 4) dać im dwie rakiety i możliwość skakania jak tauowe suity za coś około 150 punktów. Oprócz tego mamy w troopsach Waspy czyli wypasione walkery które tanie nie są ale robią wrażenie całkiem sensownej opcji (skaczą w assaulcie) oraz jetbajki. Te ostatnie są droższe o 3 punkty za sztukę od swoich normalnych odpowiedników ale za to dostajemy... tak zgadliście BS 4 oraz scouta. Dla mnie deal całkiem kuszący.
HQ uległo totalnej wymianie i mamy w nim kogoś o szumnej nazwie księcia kto jest kimś pomiędzy autarchem (czyli miękki) a kapitanem marinsów (czyli ma fajne, jednorazowe, strzały) oraz jakiegoś niedorobionego psykera z dwoma ranami oraz liderką 9. Plusem tego drugiego wyboru jest to, że jest tańszy od tego pierwszego. W ramach ciekawostki jeszcze wspomnę, że mamy wt ym slocie obstawę dla księcia i pewnie można zmontować to razem do kombatu ale opłacalność takiej zabawy jest dość problematyczna. No i power weapony z siłą 3 to nosi gwardia do obrony konicznej a nie ekipa która ma robić pożogę lub choćby dym.
W elitach są herlaki oraz kolejna jednostka której zastosowania do końca nie ogarniam. Zatem tłoku nie ma bowiem moce tego psykera z HQ akurat dla herlaków super użyteczne nie są.
Natomiast reszta slotów to defilada fruwajek wszelkiej maści. W fastach Hornet, Night Spinner oraz jakiś myśliwiec a w heavy Warp Hunter (D-cannon, duży placek i 36" zasięgu) oraz Fire storm. Generalnie wynalazki te różnie się prezentują ale 3 z nich czyli hornet, spinner a zwłaszcza hunter kuszą.
Dla fanów eldarskiej, trójkątnej, kawalerii rodem z 4 edycji ten armylist to spełnienie wszelakich niewypowiedzianych marzeń. Wszystko lata, skacze, strzela i ma dostęp do holo fielda. Żyć nie umierać. Dla fanów armii piechotnych - no cóż, zawsze są orki. Mi osobiście ta armia bardzo się podoba choć mam świadomość, że okazji do pogrania tym wiele nie będzie. Natomiast trzymam kciuki by ktoś z piszących w przyszłości kodeks Eldarów potknął się o IA nr 11 otwarty w okolicach strony 170. Dla autora oficjalnego podręcznika mógłby być całkiem inspirujący.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

To jak to jest...

... z tymi Dark Eldarami?


Ile razy moje młotkowe dyskusje schodziły w stronę mrocznych wytwórców świec, prędzej czy później pojawiała się opinia, że mają oni naprawdę bogaty w opcje i możliwości składania rozpisek wszelakich kodeks. I pogląd ten pojawiał się z ust wielu, często doświadczonych, graczy którzy już z nie jednego deksu rozpiski składali. Jednak jak się człowiek, choć ciut uważniej, przyjrzy rozpiskom królującym na stołach to często będzie miał nie lichy problem z dostrzeżeniem tego bogactwa i urodzaju zacnych jednostek.

Tani archon
Venomy z blasterami w środku
Ravagery z lancajmi
i cała armia.

Oczywiście czasami pojawi się jakaś wariacja na temat ale często ona ma inne przyczyny niż potrzeba odmienności jak np. brak modeli czyli najczęściej 7 czy 8 venoma. Oczywiście pamiętam rozpiskę Brajtmana (chyba z Szczecina) z 10 (słownie dziesięcioma) groteskami plus dwoma specialami w tym oddziale ale traktuje to raczej jako wyjątek niż regułę. Zresztą Brajtman akurat nie raz i nie dwa już pokazywał na przestrzeni wielu sezonów, że nieszablonowe podejście do army listu to jego żywioł nie zależnie jaką armie z jakim deksem ma na tapecie.

Największą dla mnie zagadką tego deksu jest armia na portalu. Mam wrażenie, że to jest jakiś święty graal dla archonów z całej galaktyki. Niby każdy o nim słyszał i co więcej wie w którą stronę się kierować ale jeszcze nie widziałem armii która by korzystała z tego wynalazku i działała. Oczywiście portal jest słabszy niż ten opisany w poprzednim podręczniku jednak wydaje się, że wszyscy nadal wierzą w jego moc. Przyznam się, że osobiście też miałem w sobie taką wiarę ale po godzinach z deksem w jednej i kalkulatorem w drugiej ręce poddałem się. Nie udał mi się złożyć nic co by miało choć porównywalną moc co standardowy latający cyrk. Niestety.

Zatem kiedy słyszę, że fajnie by było gdyby nowy deks Chaosu był jak ten twórców Slanesza to od jakiegoś czasu ogarnia mnie niepokój. Może jednak lepiej nie. Bo może się okazać, że wielkiej poprawy jeśli chodzi o liczbę grywalnych opcji nie będzie.
Ale może dramatyzuje i Wy drodzy czytelnicy macie odmienne zdanie?

środa, 18 stycznia 2012

Autobalans


Ostatnio w pracy rozmowa zeszła, "o dziwo" ;), na samochody a tak konkretniej rajdy. Nie, żeby ktokolwiek z konwersujących miał szczególne doświadczenia w tej dziedzinie. Po prostu tak luźna pogawędka która wyszła nie wiadomo od czego i przeistoczyła się płynnie w kolejny niekoniecznie powiązany temat. I w trakcie tej dyskusji przypomniałem sobie jeden z odcinków kultowego Top Gear kiedy cała ta radosna trójka prowadzących pojechała do Finlandii sprawdzić co jest w tym kraju, że wywodzi się z niego tyle tuzów sportów motorowych.
No i kiedy już wylądowali na tej dalekiej północy trafili do miejsca gdzie były rozgrywane w pełni amatorskie wyścigi w których brał udział m. in. uczeń, studentka lingwistyki, piekarz i emerytowana nauczycielka. Wszyscy oni się ścigali dosyć ekonomicznym pojazdami które się nawet o jakikolwiek tuning nie otarły. Generalnie były możliwie tanie. A mechanizmem balansującym i sprawiającym, że nikt nie przeinwestował swojej bryki jest jeden zapis w regulaminie tej zabawy - mianowicie każdy z uczestników ma prawo prosić po wyścigu któregokolwiek z swoim oponentów o zamienne na samochody a zagadnięty nie może odmówić. W związku z tym pomimo, że wszyscy, teoretycznie, mogą wstawić, do swojej bryki, turbo mega sprężarkę rodem z Fast and Furious to mając świadomość, że za długo się nią nie nacieszą - nie decydują się na to.
I tak w chwilę po tej rozmowie sobie odniosłem ten pomysł do naszego światka. I pomyślałem sobie o takiej formule turnieju gdzie wszystko jest klasycznie parowanie, misje, stoły, tyle, że przed bitwą ale już po zapoznaniu się z rozpiską przeciwnika możesz prosić o zamianę na armie. Oczywiście ktoś mógł by wtedy wziąć jakieś turbo plewy i mieć nadzieję prać to co rundę armią przeciwnika. Można zatem zrobić limit takich zamian np. raz na turniej z trzema bitwami albo dwa razy na turnieju z pięcioma bitwami.
Pamiętam, że dawno, dawno temu, parę razy odbyły się turnieje gdzie zamiana była na 4+ ale jakimś super wzięciem się nie cieszyły. jednak mogło to być spowodowane przez czynnik losowy który rzadko kiedy w takich sytuacjach uwodzi graczy. Bo już formuła, swoją drogą zbliżającego, się coraz większymi krokami Dice Crushera ma całkiem spore grono fanów. Może to być spowodowane właśnie tym, że wszyscy wiedzą czego się spodziewać. A taki zabieg, że można raz poprosić przeciwnika by oddał nam swoich Grey Kni.. ups armię, pozwala na trochę inną rozkminę zarówno w trakcie turnieju jak i składając rozpiskę. Vulgar display of power mogłoby się nie sprawdzić, natomiast armię ciut bardziej finezyjne i mające trochę słabości już bardziej.
Przyznam się, że nie do końca wiem czego się można spodziewać po takiej formule i możliwe, że tylko mi się wydaje, że byłoby to ciekawe doświadczenie. A może ktoś nie ma pomysłu na lokala a chciałby coś oryginalnego? Bo w takim razie serdecznie zapraszam do testów i po takowych pewnie nie tylko ja chętnie przeczytam jakieś wnioski i odczucia.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Amerykanie odkrywają Amerykę




Jakiś czas temu zastawiałem się ilu z Was, czytelników pamięta jeszcze czasy kiedy punktacja za bitwy była 3 punktowa. Mieliśmy wtedy małe zwycięstwo (czyli 13-7), duże zwycięstwo (17-3) oraz masakrę (tu bez zmian). Potem dopiero ktoś wymyślił i z tego co pamiętam koncept ten powstał w paru miastach w tym samym czasie, że może jednak warto przetestować aktualnie panujący system czyli z progami co jeden punkt. Jak to wyszło z testami – wiadomo, zresztą jeszcze przed ich rozpoczęciem wielu miało „uzasadnione podejrzenia” .

Wyciągam tą prehistorię ponieważ po przeczytaniu tego artykułu mam wrażenie, że kto inny właśnie przechodzi podobną drogę. W skrócie autor się zastanawia nad najlepszym modelem podziału nagród na turniejach (tych większych) podjąc dwa przykłałdy: dużo tylko dla zwycięzców vs małe upominki dla wszystkich plus pamiątkowe puchary czy inne trofea dla najlepszych. Jak dla mnie przewaga drugiej opcji jest na tyle oczywista, że dziwią mnie czyjekolwiek wątpliwości w tym temacie. Ale widocznie tak to działa nawet w takich sytuacjach – pewne rzeczy są oczywiste dopiero patrząc wstecz bo w przód są co najmniej zamglone.

Bardzo lubię dopstawać małe, pamiątkowe gadżety na turniejach. Cały czas używam znaczników z Olsztynskiego Battle Cannona i tak samo cały czas eksplatuje różne nieśmiertelniki czy bryloczki przywiezione z Torunia które dostałem tam przy okazji kolejnych rytuałów kruszenia kości. I myślę, że nie jestem w tym odosbniony bo chęć dostawania takich upominków chyba, po prostu, leży w ludzkiej naturze. Z drugiej strony wydaje mi się, że ludzie którzy wygrywają takie imprezy również nie mają problemu z tym, że nie dostaną mniej lub bardziej obszernego stosu nie za bardzo potrzebnym im do szczęścia modeli. Pewni, że sympatycznie mieć cos takiego w bagażu w trakcie drogi powrotnej ale tak serio to jakaś fajna statuetka w zupełności styknie. Zwłaszcza, że patrząc w szerszej perspektywi czasowej ludzie wygrywający turnieje nie sa przypadkowi i zazwyczaj na braki figurkowe, przynajmniej jakieś rażące nie narzekają.

Oczywiście to co organizator zrobi z swoim budżetem zależy tylko od niego i jak będzie chciał da nagody wyłącznie jednej osobie np. zwycięzcy plebiscytu na najbardziej miłgo sędziego turnieju. Ale biorąc pod uwagę, że najczęściej przyjmowaną miarą sukcesu imprezy jest frekwencja (to czy śłusznie to już zupełnie inna bajka) to opłaca się jednak zadbać o więcej niż jedną osobę.

A trudno rozegrać to lepiej niż po prostu dbając jednakowo o wszystkich.

sobota, 14 stycznia 2012

H-zero-zero-trzy-trzy-cztery na 7122 za grosze


W konkursie na Blog Roku zaczął się etap drugi czyli głosowanie pod postacią smsową. Zatem czas odpalić nasze Smart Missle Systems i wysłać pozdrowienia z24cala. By to zrobić wystarczy wysłać sms:

H00334 (H-zero-zero-trzy-trzy-cztery)

na numer: 7122 koszt to 1,23 plna czyli raczej niewiele nawet przyjmując za walutę browary przy czym tu info, że dochód idzie na cele charytatywne (podobno).
Oczywiście gorąco prosimy o wsparcie bo jest przy tej okazji możliwość, że parę osób niezwiązanych z naszym hobby potknie się o tego bloga i zainteresuje się tematem. Zatem do telefonów swoich i wszelkich innych pozostawionych w zasięgu macek/kończyn/power fistów bez opieki. I głosujemy.

czwartek, 12 stycznia 2012

O tym i o owym



Dziś, dla odmiany, chciałbym wspomnieć o 3 tematach. Mam nadzieję, że nie wejdzie mi to w krew, po prostu ostatnimi czasy trudno mi znaleźć wolną chwilę by napisać o wszystkim o czym bym chciał bo trochę się jednak dzieje. Muszę więc się ratować jakimiś notkami zbiorczymi z esencją moich przemyśleń na które też mi szarych komórek nie do końca styka. No ale koniec tego biadolenia i do rzeczy.

Pierwsza sprawa to oczywiście zakończenie aukcji koszulki z Wojny Światów na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przyznam się szczerze i bez bicia, że osiągnięta cena mnie bardzo zaskoczyła. Super, że się udało tyle osiągnąć i fajnie, że tyle osób się przyczyniło do tak wysokiego zawieszenia poprzeczki - ale jak widać wola pomagania w środowisku jest więc, może ktoś z orgów czy innych osób zaangażowanych w rozwój sceny w przyszłym roku dorzuci coś od siebie, dzięki czemu łączne wsparcie będzie dla WOŚP'u będzie jeszcze większe.

Druga sprawa to "wyciek" podręcznika do 6 edycji który na tą chwilę wydaje się fejkiem. Choć całość wyglądała całkiem wiarygodnie to jednak po analizie materiału dowodowego godnej CSI: Nottingham okazuje się, że jednak mamy do czynienia z mistyfikacją. Zatem nie pozostaje nam nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i czekać dalej na jakieś wiarygodne info o czekających nas niechybnie zmianach. A póki co cieszę się, że pomimo szczerych chęci nie miałem czasu by zajrzeć do tych pdfów dzięki czemu zaoszczędziłem sobie rozczarowania. Inna sprawa, że przy tej okazji człowieka w pewnym wieku nachodzą dołujące ciut myśli jak szybko gna przepływ informacji w necie. Pojawia się coś i jeszcze dobrze nie zdążymy się temu przyjrzeć a ktoś już dokonuje dogłębnej analizy i okazuje się, że już nie mamy po co tego czytać. A podejrzewam, że będzie jeszcze szybciej...

Ostatnia choć równie ważna sprawa to nowości w dziale bonusy w postaci dwóch świeżych tapetek. Michu jest autorem zdjęć które potem mniej lub bardzie umiejętnie katowałem w fotoszopie i z pewną nieśmiałością zachęcamy Was do rzucenia na nie okiem a najlepiej do wrzucenia ich na pulpity. Michu zdjęć zrobił więcej więc jeśli te Wam nie przypasują lub po prostu opatrzą to za chwilę lub trzy powinny się pojawić kolejne.

To by było na tyle i mam nadzieję, że kolejny wpis będzie bardziej notką niż jakąś kompilacją newsów i raportem z pola walki o wolną chwilę dla bloga. Mam nadzieję, że choć momentami wygranej :)

poniedziałek, 9 stycznia 2012

3 wnioski po 3 bitwach w 3 osobowej drużynie


Dzięki dużej dawce samozaparcia oraz jeszcze większemu szczęściu w układzie gwiazd i planet udało mi się dotrzeć na trójmiejską drużynówkę zorganizowaną przez Pająka pod szyldem turnieju świątecznego. Była to już któraś z kolei odsłona tego turnieju i jak każda poprzednia, również i aktualna cieszyła się sporym zainteresowaniem graczy. W sumie przybyło 8 zespołów po 3 osoby które rozegrały 3 rundy. I wracając z tego turnieju przyszły mi do głowy, tak dla odmiany, 3 takie dość luźne i nie szczególnie z sobą powiązane wnioski.

Pierwszy z nich, nie jest jakiś turbo przełomowy. Po prostu przypomniałem sobie, że drużynówki nawet w takiej dość uproszczonej formie jak taka na 3 osoby to zupełnie inna zabawa niż turnieje singlowe. Wspólne kminienie nad rozpami, a później paringami to nawet jeśli nie ma w tym większej strategii, to i tak źródło sporej radości. I tym bardziej mnie dziwi, o czym zresztą już tu wspominałem, że tak mało takich imprez się organizuje w trakcie sezonu. Zatem tym bardziej mnie kuszą Drużynowe Mistrzostwa Poznania - aczkolwiek dotarcie na dwa takie turnieje w jednym miesiącu mogło by oznaczać, że powinienem, czym prędzej, zainwestować w "chybił-trafił".

Drugi z wniosków to, że bladzie, w swoje aktualnej postaci to chyba najlepszy deks marinsów, przynajmniej w mojej skromnej opinii. Spora różnorodność jeśli chodzi o opcję składania rozpiski, sporo fajnych bohaterów specjalnych ale z drugiej strony nie są oni niezbędni by w ogóle armia działała (vide eldarzy). No i armia jest mocna ale bez przesady czyli można powalczyć jednocześnie nie słysząc tego na co narażają się wszyscy miłośnicy szarych pancerzyków. Słowem bardzo przyzwoity kodeks. A z perspektywy miłośnika Dark Angeli to wręcz kodeks marzenie (ściętej głowy, ale za to w kapturze).

I trzeci wniosek to - "ale" Necroni są odmienni od tego do czego przywykliśmy. Pomimo, że przed bitwą z Racą i jego puszkami odrobiłem zadanie domowe i wiedziałem to co powinienem to jednak i tak praktyka na stole mnie zaskoczyła. I tak np. zastanawiałem się przed bitwą czy lordowie w barkach są warci tych punktów. Teraz już wiem - są. Możliwość wypłacania ataków w movmencie i trafianie pojazdów co najmniej na 4+ niezależnie od ich prędkości jest trudna do przecenienia. Natomiast to co mnie zaskoczyło to wyporność tego. Okazało się, że13 pancerza i ustawiczny cover plus możliwość przyjmowania woundów zamiast efektów jest dość mocnym połączeniem. Zresztą nie tylko command barki ale również te z Heavy Supportu są mocne - ciężka tesla generuje naprawdę zacne ilości sejwów. Muszę przyznać, że moje pierwsze spotkanie z Necronami było bardzo pouczające i mam aktualnie nad czym kminić.

Wnioskiem końcowym który pozwoli połączyć chociaż dwa akapity z tego, dość chaotycznego wywodu, jest to że chciałbym i życzyłbym nam wszystkim by GW wyciągnęło wnioski oraz to co najlepsze z wspomnianych deksów pisząc nowy podręcznik Chaosu. Jakby kodeks był różnorodny i z spora ilością równie mocnych jednostek a jednocześnie mocno odmienny od tego do czego przywykliśmy to może określenie "Stary kodeks chaosu" zaginie w czeluściach Warpu zastąpione nową jakością. I tym pozytywnym...

wtorek, 3 stycznia 2012

Ostro w styczeń



Ponieważ jest to pierwsza notka po Nowym Roku skorzystam, Drodzy Czytelnicy, z okazji i złożę wam serdeczne życzenia wszystkiego 40kowego. I niezależnie który aspekt naszego wspólnego hobby jest dla was najważniejszy i najbardziej atrakcyjny - ściskam kciuki byście mieli więcej czasu i hajsu na niego. A w jakiej kolejność to już chyba obojętne.

Jednak styczeń to nie tylko czas składania sobie mniej lub bardziej wyszukanych życzeń, ale także moment gdy nadchodzi finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I przy tej okazji wyjaśnia się jeden z małych sekrecików z (już) ubiegłorocznej Wojny Światów. Mianowicie po co w jej trakcie były zbierane autografy od wszystkich obecnych na turnieju. Teraz już wiadomo - by koszulkę z tymi podpisami przeznaczyć na jakiś cel charytatywny, a lepszego, a już na pewno bardziej rozpoznawalnego niż WOŚP nie ma.

Zatem zapraszam na aukcję:
Unikalna Koszulka Wojny Światów

Heh ledwo się info pojawiło - zaczęła się licytacja - Czad :)