Na początek małą anegdotka czy jak kto woli dykteryjka a w rzeczywistości auto-cytat.
Kiedyś na jakimś masterze gdy zaczynałem swoją przygodę z 9 speederami (tornado by uniknąć nie dopowiedzeń co do mojej wizji klimatu ;)) w zacnym gronie składającym się z ziomów w czarnych koszulkach z czerwoną czaszką na piersi opowiadałem swoją bitwę z lokala w Poznaniu przeciw witch-hunterom. I w tej bitwie na drodze 9 jeźdźców z Minas Morgul stanęły 3 czy 4 chimery na jednej flance. Po mojej pierwszej salwie osiągnąłem dokładnie nic, a po ripoście Inkwizycji spadły 2 spidery. W kolejnej turze dokopałem się do dwóch no shootów. I wtedy w swojej opowieści użyłem sformułowania, że "dostrzegłem progress lecz on mnie nie satysfakcjonował". To stwierdzenie szybko stało się kultowe w tzw. pewnych kręgach.
Życzę więc Wam drodzy czytelnicy przy okazji zmiany ostatniej cyferki w dacie progressu który Was bedzie satysfakcjonował. Niezależnie od dziedziny życia.
środa, 31 grudnia 2008
wtorek, 30 grudnia 2008
Alfabet roku 2008
A jak Apokalipsa. Przynajmniej dla działu marketingu w gamesie – jeden dodatek a tak długo supportowany. Takich cudów jeszcze nie widzieliśmy i nie ma w tym momencie znaczenia co się myśli na temat tego rozszerzenia. A do tego jeszcze na koniec roku gruchnęła wieść o nowych wielkich modelach wśród których będzie orkowa stompa. Może rok 2009 przyniesie nam plastikowego Thunderhawka…
B jak Bitwa. Czyli esencja tego o co chodzi w tej zabawie nie ważne w ilu, nie ważne jakie punkty. No właśnie to ostatnie to nie do końca. Bo zmiany w scoringach wynikające z piąto edycyjnych scenariuszy sprawiły, że grywalne rozpy na ~1000 punktów tu u eldarów i w erze.
C jak Chelki. Ani to master ani to lokal ale działa. Mam wrażenie, że kluczowy był moment kiedy zadecydowano, że chelki mogą być organizowane w miastach gdzie nie ma masterów. Oczywiste było, że mając do wyboru turniej dwudniowy w mieście o ustalonej renomie orgów i w takim co za temat bierze się po raz pierwszy to ten pierwszy ośrodek ma większe szanse by skusić do przyjazdu. A dzięki aktualnemu systemowi chelków nowi ogrowie mają chętnych do przyjazdu a przy okazji wysoko zawieszoną poprzeczkę. I póki co to się sprawdza.
D jak Drużynowe Mistrzostwa Polski. Kolejna edycja, kolejny sukces i zmiana lokalizacji o jakieś 300 km . A wraz ze zmianą miejscówki zmieniają się organizatorzy jednak mam wrażenie, po warszawskim chelku i tym, że w ramach wprawki robią Otwarte Drużynowe Mistrzostwa Warszawy nie powodów do niepokoju o poziom imprezy. Wiadomo, że w jodownym powietrzu może się myśleć lepiej ale w końcu nie po to się jadzie te 300 km by…
E jak Euro. Podobnie jak przy DMP mamy zmianę lokalizacji tym razem na kraj panzer i jagger płynący. A przy okazji dyskusję na temat wkładu organizatora w własny turniej. Jednak do sierpnia jest jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że ktokolwiek będzie nosił stoły to da radę z nimi dotrzeć. Zwłaszcza, że jak to niektórzy mawiają „zapowiada się atrakcyjny kibicowsko wyjazd”.
F jak Fora. A na nich bez zmian, przynajmniej większych. Bo o ile gildia czy sztab zmieniły silniki to nie wpłynęło to na profil czy działalność tych stronek. Nie da się ukryć, że zdecydowanie największe zmiany przeżyła strona ligowa, począwszy od osób za nią odpowiedzialnych poprzez wygląd skończywszy mam wrażenie na popularności. W sensie pozytywnym. Co prawda nie mam wiedzy na temat statystyk ale patrząc z zewnątrz tak to wygląda. Cieszy.
G jak Gwardia czyli Marinsi już wypadli z podów czas na core sił zbrojnych imperium. Póki co jesteśmy na etapie wczesnych plotek. A te zazwyczaj nie robią na mnie wrażenia ale jak już wcześniej na tym blogu pisałem plotka o Oficerze floty działa mi na wyobraźnię. Nie ważne co będzie robił o ile w ogóle coś – patrz Bonesinger - byle miał fajną figurkę i tu znowu można zerknąć na Bonesingera.
H jak Herezja Horusa. Generalnie to trwa i dzięki różnym autorom spod szyldu Black Library mamy całkiem spranie napisane czytadło w świecie 40ki. Które dodatkowo jest osadzone w przełomowy momencie historii Imperium. Sądząc po rozwoju akcji (w sensie globalnym) w kolejnych tomach literkę „H” mamy załatwioną na najbliższą dekadę.
I jak Individual. Jednym z częściej powracających motywów w wszelkich dyskusjach internetowych w roku 2008 był kwestia speciali. Polityka GW ewidentnie promuje ich jak najczęstsze używanie jednak niektórym z tych zawodników ewidentnie jest nie po drodze z balansem. Największym problem jest, że niektórzy z nich otwierają całkiem nowe możliwości w kompozycji armii. A rezygnowanie z tych dodatkowych opcji jest w moim odczuciu marnotrawstwem. Pytanie czy warto dla tych możliwości dopuszczać różne potworki. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym kodeksem będziemy coraz bliżsi odpowiedzi, że tak.
J jak Ja. A ja chciałem wam drodzy Czytelnicy podziękować za kolejny rok w waszym zacnym towarzystwie, mobilizację do w miarę regularnego skrobania na tym blogu i za głosy przy okazji młotków. I w ogóle. Za sprawą wszelakich nagród i obowiązkowych mów przy ich odbieraniu w działce podziękowań niewiele zostało do odkrycia. Nie będę się tu silił więc na jakieś szczególne popisy lingwistyczne bo jak to może się skończyć już Bilbo Baggins pokazał - ograniczę się więc do prostego: Dziękuję.
K jak Kampania letnia. Nie było. Zawdzięczamy to zmianie edycji, zresztą złośliwi mogli by powiedzieć, że może i lepiej przynajmniej patrząc na Upadek Medusy. Który był na pewno upadkiem a medusy przy okazji. Jednak to nie piłka nożna gdzie jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz a GW wcześniejszą kampanią – Eye of Terror pokazało, że potrafi i mamy prawo oczekiwać od nich i w tej materii czegoś zacnego. Zresztą EoT zbiegło się w czasie (w miarę) z ówczesnym „nowym” kodeksem gwardii , a że pod literką G jest to co jest to ciąg dalszy…
L Lista sędziowska. Działa i to całkiem sprawnie jak na grupę kilkunastu osób z własnym życiem prywatnym i zawodowym. I za to wielka chwała dla naszych sedziów. Tylko nad PR można by pracować bo szczerze mówiąc jak czasem widzę niektóre posty to dostrzegam symptomy sabotażu. A żadnym radykalnym Inkwizytorem nie jestem.
M jak Mastery. W ich poziomie można dostrzec stały progres co cieszy. Możliwość utraty mastera wpływa mobilizująca na wszystkie ośrodki ale też jest marchewka w postaci glorii i chwały choćby na 5 minut dla organizatorów szczególnie udanych imprez. Zresztą można dostrzec pomiędzy nimi ciekawą rywalizację na pomysły i ich realizację na czym głównie korzystają sami gracze. A o to chodzi.
N jak Nagrody Środowiska czyli po prostu Młotki. Pierwszą odsłonę mamy za sobą mam nadzieję, że nie ostatnią. Wiele razy na tym blogu pisałem, że warto raz do roku docenić ludzi stojących za sceną turniejową bo na co dzień są oni w cieniu. A zakończenie sezonu jest dobrym momentem na to człowiek może naładować akumulator na kolejny rok zmagań wokół turniejowych.
O jak Orki. Co prawda wyszły jakoś na przełomie 07/08 ale okres odkrywania tego kodeksu przypadł na ten rok. Jest dobry sporo mocnych opcji, trzyma klimat różne typy armii fani specjale – żyć nie umierać. Figurki takie jak np. nowi stormboyzi są genialne. Do tego perełki w postacii warbossa z FW. Myślę że fani zielonego koloru (nie mylić z kibicami Boston Celtics) po latach w czyśćcu trafili do raju (nadal nie mylić z kibicami Boston Celtcis).
P jak Piąta edycja. Była dla czwórki tym czym ona był dla trójki czyli zmiany niby nie duże ale też nie małe takie w sam raz byś musiał dokupić 2/3 armii by mieć sensowne rozpiski. Ale nie da się ukryć, że kierunek zmian zaproponowany przez GW spodobał się graczom zresztą jakby mieli wybór ;). Nie będę się tu powtarzał co do samej ich istoty ograniczę się stwierdzenie, że mi piątka się podoba. Nawet bardzo jak na kolejną odsłonę 40ki.
R jak Ranking. Pojawiły się ID gracza które miał być przełomem w aktualizacjach ale póki co nie działa to jak powinno. Momentami można odnieść wrażenie, że to w ogóle nie działa. Z ID czy bez roboty z rankingiem jest więcej niż mniej i dla jednej osoby może to być wyzwanie zwłaszcza jak ma inne obowiązki. A należy pamiętać, że i graczy i turnieji z sezonu na sezon przybywa i wcale nie będzie łatwiej. Jednak aktualna sytuacja z rankingiem jest na dłuższą metę nie dopuszczalna. Błędy w każdej rzadkiej zresztą aktualizacji sprawiają, że ranking będący najważniejszym produktem ligi traci na swojej atrakcyjności.
S jak Space Marines już wcześniej było to armia 3+ teraz do tego doszło 3+ inva. Nie da się ukryć, że w nowym kodeksie marinsów jest sporo grywalnych i mocnych opcji ale to co cieszy to liczba mnoga. W przeciwieństwie do kodeksu chaosu który jest najdłuższym opisem pojedynczego datasheetu w niedługiej ale całkiem intensywnej historii apokalipsy. I jedynym dopuszczanym na każdym turnieju. Może błędnie ;)
T jak Trademark. Czasami mam wrażenie, że to jest święty Graal większości organizatorów dużych turnieji w tym kraju. Zdaję sobie sprawę, że ciekawy regulamin nie zaszkodził frekwencji na żadnym chelku czy masterze ale to nie wszystko. Powiedziałbym nawet, że to nawet nie połowa sukcesu. Na koncowy efekt składają się stoły i to co na nich karty gracza jasność zapisów w regulaminie i opisie misji, ilość sędziów i ich wiedza itp. itd. Aczkolwiek nie da się ukryć, że większa odwaga w zabawach formą turnieji bardzo pozytywnie wpłynęła na naszą scenę.
U jak Uiścić czyli obowiązkowy podatek ligowy od dużych turnieji który ma zapewnić niezbędne finanse dla ligi. Są one potrzebne choćby na serwer dla strony ligowej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to jedyne źródło hajsu i z czasem ktoś może i na początek w symbolicznym stopniu zacznie sponsorować choćby nagrody na koniec sezonu. Ale póki co mamy kryzys i braki kadrowe w dziale marketingu ligi. Pozostaje mieć nadzieję, że to z czasem się zmieni. To pierwsze na pewno z drugim może być gorzej.
W jak Współzawodnictwo czyli Wyjątkowo Wyrównana Walka W tym sezonie. Pisałem już tu o tym ale i tak się z przyjemnością powtórzę. Się dzieje w tym sezonie na naszym podwórku i dobrze bo ciekawie się ściąga ranking Ligii nawet jeśli ma się własne miejsce noooo generalnie w pompie by zerknąć na najnowszy rozdział walki o tytuł Kapitan Reprezentacji Polski.
V jak Vlad. Czyli Kapitan Biało Czerwonych AD 2007 i AD 2008. Przy czym ten rok miał złotą barwę w dużej mierze dzięki niemu. A do Niemiec nasza reprezentacja pojedzie jako obrońca tytułu co biorąc pod uwagę, że gospodarze pewnie będą już klasycznie jednym z najtrudniejszych rywali doda sporo kol roty do rywalizacji w tytuł 40kowych czempionów kontynentu.
Z jak Zmiany. Mam nadzieję, że takich nie unikniemy w przyszłym roku zwłaszcza jeśli chodzi o popularność naszego hobby jak i np. wspomniany już ranking. Mam nadzieję też, że te zmiany o których już wiem np. o lokalizacji turnieji drużynowych będą na lepsze. A w obu nowych miejscówkach jest potencjał by sądzić, że nie jest życzeniowe myślenie. No i liczę, że sporo armii się zmieni słowem GW uraczy na nie małą liczbą nowych kodeksów – nie mylić z datasheetem.
B jak Bitwa. Czyli esencja tego o co chodzi w tej zabawie nie ważne w ilu, nie ważne jakie punkty. No właśnie to ostatnie to nie do końca. Bo zmiany w scoringach wynikające z piąto edycyjnych scenariuszy sprawiły, że grywalne rozpy na ~1000 punktów tu u eldarów i w erze.
C jak Chelki. Ani to master ani to lokal ale działa. Mam wrażenie, że kluczowy był moment kiedy zadecydowano, że chelki mogą być organizowane w miastach gdzie nie ma masterów. Oczywiste było, że mając do wyboru turniej dwudniowy w mieście o ustalonej renomie orgów i w takim co za temat bierze się po raz pierwszy to ten pierwszy ośrodek ma większe szanse by skusić do przyjazdu. A dzięki aktualnemu systemowi chelków nowi ogrowie mają chętnych do przyjazdu a przy okazji wysoko zawieszoną poprzeczkę. I póki co to się sprawdza.
D jak Drużynowe Mistrzostwa Polski. Kolejna edycja, kolejny sukces i zmiana lokalizacji o jakieś 300 km . A wraz ze zmianą miejscówki zmieniają się organizatorzy jednak mam wrażenie, po warszawskim chelku i tym, że w ramach wprawki robią Otwarte Drużynowe Mistrzostwa Warszawy nie powodów do niepokoju o poziom imprezy. Wiadomo, że w jodownym powietrzu może się myśleć lepiej ale w końcu nie po to się jadzie te 300 km by…
E jak Euro. Podobnie jak przy DMP mamy zmianę lokalizacji tym razem na kraj panzer i jagger płynący. A przy okazji dyskusję na temat wkładu organizatora w własny turniej. Jednak do sierpnia jest jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że ktokolwiek będzie nosił stoły to da radę z nimi dotrzeć. Zwłaszcza, że jak to niektórzy mawiają „zapowiada się atrakcyjny kibicowsko wyjazd”.
F jak Fora. A na nich bez zmian, przynajmniej większych. Bo o ile gildia czy sztab zmieniły silniki to nie wpłynęło to na profil czy działalność tych stronek. Nie da się ukryć, że zdecydowanie największe zmiany przeżyła strona ligowa, począwszy od osób za nią odpowiedzialnych poprzez wygląd skończywszy mam wrażenie na popularności. W sensie pozytywnym. Co prawda nie mam wiedzy na temat statystyk ale patrząc z zewnątrz tak to wygląda. Cieszy.
G jak Gwardia czyli Marinsi już wypadli z podów czas na core sił zbrojnych imperium. Póki co jesteśmy na etapie wczesnych plotek. A te zazwyczaj nie robią na mnie wrażenia ale jak już wcześniej na tym blogu pisałem plotka o Oficerze floty działa mi na wyobraźnię. Nie ważne co będzie robił o ile w ogóle coś – patrz Bonesinger - byle miał fajną figurkę i tu znowu można zerknąć na Bonesingera.
H jak Herezja Horusa. Generalnie to trwa i dzięki różnym autorom spod szyldu Black Library mamy całkiem spranie napisane czytadło w świecie 40ki. Które dodatkowo jest osadzone w przełomowy momencie historii Imperium. Sądząc po rozwoju akcji (w sensie globalnym) w kolejnych tomach literkę „H” mamy załatwioną na najbliższą dekadę.
I jak Individual. Jednym z częściej powracających motywów w wszelkich dyskusjach internetowych w roku 2008 był kwestia speciali. Polityka GW ewidentnie promuje ich jak najczęstsze używanie jednak niektórym z tych zawodników ewidentnie jest nie po drodze z balansem. Największym problem jest, że niektórzy z nich otwierają całkiem nowe możliwości w kompozycji armii. A rezygnowanie z tych dodatkowych opcji jest w moim odczuciu marnotrawstwem. Pytanie czy warto dla tych możliwości dopuszczać różne potworki. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym kodeksem będziemy coraz bliżsi odpowiedzi, że tak.
J jak Ja. A ja chciałem wam drodzy Czytelnicy podziękować za kolejny rok w waszym zacnym towarzystwie, mobilizację do w miarę regularnego skrobania na tym blogu i za głosy przy okazji młotków. I w ogóle. Za sprawą wszelakich nagród i obowiązkowych mów przy ich odbieraniu w działce podziękowań niewiele zostało do odkrycia. Nie będę się tu silił więc na jakieś szczególne popisy lingwistyczne bo jak to może się skończyć już Bilbo Baggins pokazał - ograniczę się więc do prostego: Dziękuję.
K jak Kampania letnia. Nie było. Zawdzięczamy to zmianie edycji, zresztą złośliwi mogli by powiedzieć, że może i lepiej przynajmniej patrząc na Upadek Medusy. Który był na pewno upadkiem a medusy przy okazji. Jednak to nie piłka nożna gdzie jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz a GW wcześniejszą kampanią – Eye of Terror pokazało, że potrafi i mamy prawo oczekiwać od nich i w tej materii czegoś zacnego. Zresztą EoT zbiegło się w czasie (w miarę) z ówczesnym „nowym” kodeksem gwardii , a że pod literką G jest to co jest to ciąg dalszy…
L Lista sędziowska. Działa i to całkiem sprawnie jak na grupę kilkunastu osób z własnym życiem prywatnym i zawodowym. I za to wielka chwała dla naszych sedziów. Tylko nad PR można by pracować bo szczerze mówiąc jak czasem widzę niektóre posty to dostrzegam symptomy sabotażu. A żadnym radykalnym Inkwizytorem nie jestem.
M jak Mastery. W ich poziomie można dostrzec stały progres co cieszy. Możliwość utraty mastera wpływa mobilizująca na wszystkie ośrodki ale też jest marchewka w postaci glorii i chwały choćby na 5 minut dla organizatorów szczególnie udanych imprez. Zresztą można dostrzec pomiędzy nimi ciekawą rywalizację na pomysły i ich realizację na czym głównie korzystają sami gracze. A o to chodzi.
N jak Nagrody Środowiska czyli po prostu Młotki. Pierwszą odsłonę mamy za sobą mam nadzieję, że nie ostatnią. Wiele razy na tym blogu pisałem, że warto raz do roku docenić ludzi stojących za sceną turniejową bo na co dzień są oni w cieniu. A zakończenie sezonu jest dobrym momentem na to człowiek może naładować akumulator na kolejny rok zmagań wokół turniejowych.
O jak Orki. Co prawda wyszły jakoś na przełomie 07/08 ale okres odkrywania tego kodeksu przypadł na ten rok. Jest dobry sporo mocnych opcji, trzyma klimat różne typy armii fani specjale – żyć nie umierać. Figurki takie jak np. nowi stormboyzi są genialne. Do tego perełki w postacii warbossa z FW. Myślę że fani zielonego koloru (nie mylić z kibicami Boston Celtics) po latach w czyśćcu trafili do raju (nadal nie mylić z kibicami Boston Celtcis).
P jak Piąta edycja. Była dla czwórki tym czym ona był dla trójki czyli zmiany niby nie duże ale też nie małe takie w sam raz byś musiał dokupić 2/3 armii by mieć sensowne rozpiski. Ale nie da się ukryć, że kierunek zmian zaproponowany przez GW spodobał się graczom zresztą jakby mieli wybór ;). Nie będę się tu powtarzał co do samej ich istoty ograniczę się stwierdzenie, że mi piątka się podoba. Nawet bardzo jak na kolejną odsłonę 40ki.
R jak Ranking. Pojawiły się ID gracza które miał być przełomem w aktualizacjach ale póki co nie działa to jak powinno. Momentami można odnieść wrażenie, że to w ogóle nie działa. Z ID czy bez roboty z rankingiem jest więcej niż mniej i dla jednej osoby może to być wyzwanie zwłaszcza jak ma inne obowiązki. A należy pamiętać, że i graczy i turnieji z sezonu na sezon przybywa i wcale nie będzie łatwiej. Jednak aktualna sytuacja z rankingiem jest na dłuższą metę nie dopuszczalna. Błędy w każdej rzadkiej zresztą aktualizacji sprawiają, że ranking będący najważniejszym produktem ligi traci na swojej atrakcyjności.
S jak Space Marines już wcześniej było to armia 3+ teraz do tego doszło 3+ inva. Nie da się ukryć, że w nowym kodeksie marinsów jest sporo grywalnych i mocnych opcji ale to co cieszy to liczba mnoga. W przeciwieństwie do kodeksu chaosu który jest najdłuższym opisem pojedynczego datasheetu w niedługiej ale całkiem intensywnej historii apokalipsy. I jedynym dopuszczanym na każdym turnieju. Może błędnie ;)
T jak Trademark. Czasami mam wrażenie, że to jest święty Graal większości organizatorów dużych turnieji w tym kraju. Zdaję sobie sprawę, że ciekawy regulamin nie zaszkodził frekwencji na żadnym chelku czy masterze ale to nie wszystko. Powiedziałbym nawet, że to nawet nie połowa sukcesu. Na koncowy efekt składają się stoły i to co na nich karty gracza jasność zapisów w regulaminie i opisie misji, ilość sędziów i ich wiedza itp. itd. Aczkolwiek nie da się ukryć, że większa odwaga w zabawach formą turnieji bardzo pozytywnie wpłynęła na naszą scenę.
U jak Uiścić czyli obowiązkowy podatek ligowy od dużych turnieji który ma zapewnić niezbędne finanse dla ligi. Są one potrzebne choćby na serwer dla strony ligowej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to jedyne źródło hajsu i z czasem ktoś może i na początek w symbolicznym stopniu zacznie sponsorować choćby nagrody na koniec sezonu. Ale póki co mamy kryzys i braki kadrowe w dziale marketingu ligi. Pozostaje mieć nadzieję, że to z czasem się zmieni. To pierwsze na pewno z drugim może być gorzej.
W jak Współzawodnictwo czyli Wyjątkowo Wyrównana Walka W tym sezonie. Pisałem już tu o tym ale i tak się z przyjemnością powtórzę. Się dzieje w tym sezonie na naszym podwórku i dobrze bo ciekawie się ściąga ranking Ligii nawet jeśli ma się własne miejsce noooo generalnie w pompie by zerknąć na najnowszy rozdział walki o tytuł Kapitan Reprezentacji Polski.
V jak Vlad. Czyli Kapitan Biało Czerwonych AD 2007 i AD 2008. Przy czym ten rok miał złotą barwę w dużej mierze dzięki niemu. A do Niemiec nasza reprezentacja pojedzie jako obrońca tytułu co biorąc pod uwagę, że gospodarze pewnie będą już klasycznie jednym z najtrudniejszych rywali doda sporo kol roty do rywalizacji w tytuł 40kowych czempionów kontynentu.
Z jak Zmiany. Mam nadzieję, że takich nie unikniemy w przyszłym roku zwłaszcza jeśli chodzi o popularność naszego hobby jak i np. wspomniany już ranking. Mam nadzieję też, że te zmiany o których już wiem np. o lokalizacji turnieji drużynowych będą na lepsze. A w obu nowych miejscówkach jest potencjał by sądzić, że nie jest życzeniowe myślenie. No i liczę, że sporo armii się zmieni słowem GW uraczy na nie małą liczbą nowych kodeksów – nie mylić z datasheetem.
środa, 24 grudnia 2008
Czy na pewno...
...chcecie figsy pod choinkę?
Khorniarze na pewno z chęcią kogoś otworzą ;)
A tak bardziej serio to z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkim zdrowia i hajsu (w tej kolejności). A reszta będzie tzw. naturalną konsekwencją.
Khorniarze na pewno z chęcią kogoś otworzą ;)
A tak bardziej serio to z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkim zdrowia i hajsu (w tej kolejności). A reszta będzie tzw. naturalną konsekwencją.
Etykiety:
ciekawsotka,
ładne
poniedziałek, 22 grudnia 2008
The art of kompromis
Wybierając flotę do BFG od początku nie miałem żadnych wątpliwości. Imperial Navy to jest to. Modele krążowników Imperialnych, fluff stojący za nimi oraz same ich nazwy (Overlord class battle cruiser - to brzmi) sprawiły, że na wątpliwości nie dałem sobie miejsca. Jednak teraz po wielu bitwach tymi okrętami przy korzystaniu z najróżniejszych rozpisek, stwierdzam, że o ile początkowe atuty są nadal aktualne o tyle zagrałbym czymś innym, czymś może i mniej wytrzymałym ale szybszym i bardziej zwrotnym. Słowem czymś zupełnie odmiennym od IN.
Podobną sytuację miałem w 40sce, po powrocie do hobby parę lat temu ze względu na "odwieczną" sympatię do Tzeentcha też bez momentu wachania zdecydowałem się zacząć zbierać Thousand Sons'ów. I po przetestowaniu wszystkiego co było w tym armyliście stwierdziłem, że czas na coś innego. Coś może i mniej wytrzymałego ale szybszego i zwrotniejszego. Na spidery z motorami które z zmianami edycji przeminiły się w motory ze spiderami ale to detal.
Tak kojarząc te dwie historię dochodzę do wniosku, że wybór armii to w gruncie rzeczy sztuka kompromisu. Bo ile przy malowaniu, czy na półce aspekt wizualny modeli jest na pierwszym planie o tyle na stole to jednak zasady i charakterystyki stają się ważniejsze. Oraz to jak się daną armią gra i jej, że tak to górnolotnie określę "charakter". W moim ale myślę, że nie jestem w tym odosobniony, przypadku zawsze przy pierwszym poznaniu górę brały względy estetyczne. Ale podobno faceci to wzrokowcy więc w sumie to nic dziwnego ;). Dopiero potem zaczynało się wielkie kombinowanie z army listem żeby złożyć coś co nie tylko fajnie wygląda ale też ma koncepcję działania ktora odpowiada.
Zresztą na początku jak zasady są w mniejszym lub większym stopniu czarną magią trudno się spodziewać, że ktoś będzie się przy wyborze armii kierował jej stylem gry. I najczęściej tak jest, że pierwsza armia jest tą do której ma się sentyment wspomnienia i się podoba a druga po prostu bardziej "leży" na turniejach czy genralnie w trakcie gry.
Podobno w nowym kodeksie gwardii będzie nowe HQ - Fleet officer dający różne bombardowania. Kusi. W końcu jak już jest ta IN to tak dla towrzystwa... ;). I to by było tyle apropo racjonalności wyborów przy zakupie przez dorosłych facetów metalowych żołnierzyków :0.
Podobną sytuację miałem w 40sce, po powrocie do hobby parę lat temu ze względu na "odwieczną" sympatię do Tzeentcha też bez momentu wachania zdecydowałem się zacząć zbierać Thousand Sons'ów. I po przetestowaniu wszystkiego co było w tym armyliście stwierdziłem, że czas na coś innego. Coś może i mniej wytrzymałego ale szybszego i zwrotniejszego. Na spidery z motorami które z zmianami edycji przeminiły się w motory ze spiderami ale to detal.
Tak kojarząc te dwie historię dochodzę do wniosku, że wybór armii to w gruncie rzeczy sztuka kompromisu. Bo ile przy malowaniu, czy na półce aspekt wizualny modeli jest na pierwszym planie o tyle na stole to jednak zasady i charakterystyki stają się ważniejsze. Oraz to jak się daną armią gra i jej, że tak to górnolotnie określę "charakter". W moim ale myślę, że nie jestem w tym odosobniony, przypadku zawsze przy pierwszym poznaniu górę brały względy estetyczne. Ale podobno faceci to wzrokowcy więc w sumie to nic dziwnego ;). Dopiero potem zaczynało się wielkie kombinowanie z army listem żeby złożyć coś co nie tylko fajnie wygląda ale też ma koncepcję działania ktora odpowiada.
Zresztą na początku jak zasady są w mniejszym lub większym stopniu czarną magią trudno się spodziewać, że ktoś będzie się przy wyborze armii kierował jej stylem gry. I najczęściej tak jest, że pierwsza armia jest tą do której ma się sentyment wspomnienia i się podoba a druga po prostu bardziej "leży" na turniejach czy genralnie w trakcie gry.
Podobno w nowym kodeksie gwardii będzie nowe HQ - Fleet officer dający różne bombardowania. Kusi. W końcu jak już jest ta IN to tak dla towrzystwa... ;). I to by było tyle apropo racjonalności wyborów przy zakupie przez dorosłych facetów metalowych żołnierzyków :0.
Etykiety:
ciekawsotka
czwartek, 18 grudnia 2008
Solarne żaglowce vs Latające Katedry czyli BFG
Korzystając z tego, że za sprawą sztabowej kampanii aktualnie Battlefleet Ghotic jest grą na topie moich hobbystycznych priorytetów, postanowiłem skrobnąć kilka zdań na jej temat. Zwłaszcza, że gierka nie cieszy się super popularnością w naszym kraju a warto jej się przyjrzeć bo jest całkiem ciekawa i mocno odmienna od innych propozycji w świecie 40ki.
Twórcy BFG wzięli na tapetę jeden z bardziej nośnych aspektów świata Warhammera w przyszłości czyli zmagania w kosmosie pomiędzy flotami różnych frakcji. Wszystkie rasy doskonale nam znane z stołów 40ki maja swoich przedstawicieli w przestrzeni gdzie nikt nie usłyszy twojego krzyku. A ci przedstawiciele do przemierzenia lat świetlnych pomiędzy kolejnymi sektorami używają wielo kilometrowych okrętów które jako gracz dostajemy pod swoją kontrolę. I właśnie te floty są największym atutem tej gry.
W grze obowiązującą jednostką miary podobnie jak w epicu jest centymetr. Coś jest na rzeczy z tymi grami w skali makro ;). Oczywiście mamy do czynienia w niej z dobrze znanymi army listami gdzie zamiast tacticali i ich transportów mamy mniejsze lub większe okręty. Te najmniejsze to eskortowce, które są mniej lub bardziej miękkie ale generalnie miękkie i choć strzelać potrafią to (zazwyczaj) dopiero w większej ilości w sposób odczuwalny dla przeciwnika. Mają też swobodniejsze zasady ruchu i na ogół są najszybszymi jednostkami w swoich flotach. Z kolei te średnie okręty to wszelkiej maści krążowniki - lekkie, klasyczne i grand. I o ile eskortowce mogą skręcić o 90 stopni o tyle cruisery najczęściej tylko o 45 i to po przeleceniu minimalnych 10 cm. Jak widać jeśli przy takich zasadach ruchu gra zaczyna przypominać szachy bowiem przewidywanie położenia przeciwnika jest często fundamentem sukcesu. A najbardziej przewidywalne z racji swoich braków manewrowo szybkościowych są oczywiście pancerniki. Nadrabiają to jednak wytrzymałością i uzbrojeniem.
Rozgrywka ma klasyczną formułę znaną z innych gier GW czyli gracze na przemiennie mają turę na które składają się kolejne fazy. Pierwsza z nich to klasycznie już faza ruchu, której bliżej do tej z fantasy battle niż tej z 40ki. Odczucie to wynika z wspomnianych już ograniczeń ruchu. Oczywiście są floty które mają własne zasady jak np. Eldarzy skręcający o dowolny kąt i latający z prędkością zależącą od kierunku słonecznego wiatru. Jeśli ktoś szuka flota szybkich zwrotnych i generalnie bazujących na hit and run to eldarzy również ci mroczni są tym czym powinien się zainteresować w pierwszej kolejności. Natomiast dla odmiany Imperial Navy stoi dokładnie na drugim biegunie taktycznym i preferowanym manewrem jest walec dziobem do przeciwnika i w armored prow we trust a jak już będziemy w środku floty przeciwnika możemy zacząć strzelać.
No właśnie bo oczywiście po fazie ruchu nadchodzi szuting fejs. Generalnie w tej grze mamy dwa rodzaje broni baterie oraz lance. Może to się różnie nazywać, może mieć jakieś zasady specjalne ale podstawowe działanie jest takie same. Baterie mają siłę którą „wtykamy” do specjalnej tabelki gdzie po uwzględnieniu położenia przeciwnika zasięgów i innych przeszkód odczytujemy iloma kostkami rzucamy na trafienie. Za stopień trudności służy nam współczynnik armour celu. Czyli im on wyższy tym trudniej trafić. Zazwyczaj jest to koło 5+. Za każdo trafienie statek traci najpierw jedną tarczę – jeśli takowe posiada – a później punkty wytrzymałości. Jak te zejdą do zero statek jest zniszczony i przychodzimy do tabelki katastroficznych wydarzeń. Po drodze możemy się spotkać z tabelką krytyków ponieważ każdorazowo gdy okręt traci punkt wytrzymałości to rzucamy kostką i jeśli wypadnie szóstka to statek poza normalnymi znoszeniami dostaje bonusowe jak np. zniszczona broń w jakimś miejscu czy uszkodzona maszynownia. Drugim typem broni są lance. Mają one stałą siłę niezależną od odległości do celu czy jego położenia. Ignorują też pancerz i zawsze trafiają na 4+. Ktoś może spytać dlaczego nie brać morza lanc i zero firepowera. Jednak przewagą baterii jest to, że przy sprytnym manewrowaniu dają dużo więcej kostek na trafienie więc i potencjalnych zniszczeń. Poza tym za sprawą holofieldów skuteczność lanc przeciw okrętom elearskim jest znikoma.
Z kolejnych sposobów na niszczenie floty przeciwnika możemy skorzystać w następnej fazie czyli ordnance phase. Wtedy kierujemy lotnictwem oraz próbujemy coś storpedować. Bombowce, myśliwce, łodzie szturmowe oraz torpedy porusza się w każdej takiej fazie również tej przeciwnika dzięki czemu zyskują na szybkości względem okrętów. Myśliwce służą do zabezpieczania się przed resztą latających maluchów. Oprócz tego można się bronić za pomocą wieżyczek które posiada większość statków.
Każda tura kończy się oryginalnie end phasem gdzie porządkujemy stół z blast markerów i naprawiamy krytyki. Blast markery powstają po trafieniach zablokowanych przez tarcze lub holofieldy i spowolniają one statki o 5 cm przy prędkościach rzędu 20 cm potrafi mieć to kluczowe znaczenie.
Kolejną rzeczą o której wypada wspomnieć opisując Ghotica to są rozkazy specjalne dzięki którym znacznie rozszerza się spektrum możliwości stojących przed dowódcami. Można dzięki niemu uzyskać re-roll na trafienie bądź sejwa bo takowego nie ma normalnie. Można też wykonywać dodatkowe manewry kosztem siły ognia które pozwolą uniknąć jakiegoś fakapu pozycyjnego. Np. wyrobić przed krawędzią stołu.
Tak z grubsza wygląda przebieg tury w BFG i zarys mechaniki. Natomiast jak wyglądają okręty można zobaczyć choćby w sklepie na stronie GW. Jak dla mnie Imperialne krążowniki mają „to coś”. Ale myślę że każdy coś znajdzie dla siebie zwłaszcza że takie floty jak tyrki czy orki dobrze wychodzą jak tzw. scratch build’y. A jeśli dysponuje się motrkami DE to na ich bazie łatwo zrobić ich flotę, która będzie godnie prezentować się na stole.
Floty oprócz sporej różnorodności wizualnej mają też taką taktyczną o czym już wcześniej wspominałem. Ale nawet w ramach jednego army listu różnie można rozłożyć akcenty przy wyborze okrętów. Można bowiem pójść w stronę lotniskowców, można postawić na strzelanie na duże dystanse lub próbować wbijać się na chama w szyki przeciwnika i dopiero sianie pożogi. Dla każdego coś miłego. Aczkolwiek nie da się ukryć, że niektóre floty są bardziej predysponowane do jakiejś taktyki niż inne lecz to nic nowego w grach GW (zresztą nie tylko).
Zasady i nie tylko można ściągnąć (za free) z oficjalnej strony GW. Niestety to co się na niej ostało to główny podręcznik i najbliższe przyległości. Jednak jak się dobrze poszuka to można znaleźć materiały ze starej strony specjalista gdzie jest sporo różnych ciekawostek pochodzących z różnych źródeł. Są to zarówno produkcje ludzi ze studia jak i fanowskie projekty które swego czasu znalazły akceptację redaktorów Specialist Games.
Mam nadzieję, że dzięki tej notce ktoś się skusi by spróbować się w roli admirała. Warto.
Twórcy BFG wzięli na tapetę jeden z bardziej nośnych aspektów świata Warhammera w przyszłości czyli zmagania w kosmosie pomiędzy flotami różnych frakcji. Wszystkie rasy doskonale nam znane z stołów 40ki maja swoich przedstawicieli w przestrzeni gdzie nikt nie usłyszy twojego krzyku. A ci przedstawiciele do przemierzenia lat świetlnych pomiędzy kolejnymi sektorami używają wielo kilometrowych okrętów które jako gracz dostajemy pod swoją kontrolę. I właśnie te floty są największym atutem tej gry.
W grze obowiązującą jednostką miary podobnie jak w epicu jest centymetr. Coś jest na rzeczy z tymi grami w skali makro ;). Oczywiście mamy do czynienia w niej z dobrze znanymi army listami gdzie zamiast tacticali i ich transportów mamy mniejsze lub większe okręty. Te najmniejsze to eskortowce, które są mniej lub bardziej miękkie ale generalnie miękkie i choć strzelać potrafią to (zazwyczaj) dopiero w większej ilości w sposób odczuwalny dla przeciwnika. Mają też swobodniejsze zasady ruchu i na ogół są najszybszymi jednostkami w swoich flotach. Z kolei te średnie okręty to wszelkiej maści krążowniki - lekkie, klasyczne i grand. I o ile eskortowce mogą skręcić o 90 stopni o tyle cruisery najczęściej tylko o 45 i to po przeleceniu minimalnych 10 cm. Jak widać jeśli przy takich zasadach ruchu gra zaczyna przypominać szachy bowiem przewidywanie położenia przeciwnika jest często fundamentem sukcesu. A najbardziej przewidywalne z racji swoich braków manewrowo szybkościowych są oczywiście pancerniki. Nadrabiają to jednak wytrzymałością i uzbrojeniem.
Rozgrywka ma klasyczną formułę znaną z innych gier GW czyli gracze na przemiennie mają turę na które składają się kolejne fazy. Pierwsza z nich to klasycznie już faza ruchu, której bliżej do tej z fantasy battle niż tej z 40ki. Odczucie to wynika z wspomnianych już ograniczeń ruchu. Oczywiście są floty które mają własne zasady jak np. Eldarzy skręcający o dowolny kąt i latający z prędkością zależącą od kierunku słonecznego wiatru. Jeśli ktoś szuka flota szybkich zwrotnych i generalnie bazujących na hit and run to eldarzy również ci mroczni są tym czym powinien się zainteresować w pierwszej kolejności. Natomiast dla odmiany Imperial Navy stoi dokładnie na drugim biegunie taktycznym i preferowanym manewrem jest walec dziobem do przeciwnika i w armored prow we trust a jak już będziemy w środku floty przeciwnika możemy zacząć strzelać.
No właśnie bo oczywiście po fazie ruchu nadchodzi szuting fejs. Generalnie w tej grze mamy dwa rodzaje broni baterie oraz lance. Może to się różnie nazywać, może mieć jakieś zasady specjalne ale podstawowe działanie jest takie same. Baterie mają siłę którą „wtykamy” do specjalnej tabelki gdzie po uwzględnieniu położenia przeciwnika zasięgów i innych przeszkód odczytujemy iloma kostkami rzucamy na trafienie. Za stopień trudności służy nam współczynnik armour celu. Czyli im on wyższy tym trudniej trafić. Zazwyczaj jest to koło 5+. Za każdo trafienie statek traci najpierw jedną tarczę – jeśli takowe posiada – a później punkty wytrzymałości. Jak te zejdą do zero statek jest zniszczony i przychodzimy do tabelki katastroficznych wydarzeń. Po drodze możemy się spotkać z tabelką krytyków ponieważ każdorazowo gdy okręt traci punkt wytrzymałości to rzucamy kostką i jeśli wypadnie szóstka to statek poza normalnymi znoszeniami dostaje bonusowe jak np. zniszczona broń w jakimś miejscu czy uszkodzona maszynownia. Drugim typem broni są lance. Mają one stałą siłę niezależną od odległości do celu czy jego położenia. Ignorują też pancerz i zawsze trafiają na 4+. Ktoś może spytać dlaczego nie brać morza lanc i zero firepowera. Jednak przewagą baterii jest to, że przy sprytnym manewrowaniu dają dużo więcej kostek na trafienie więc i potencjalnych zniszczeń. Poza tym za sprawą holofieldów skuteczność lanc przeciw okrętom elearskim jest znikoma.
Z kolejnych sposobów na niszczenie floty przeciwnika możemy skorzystać w następnej fazie czyli ordnance phase. Wtedy kierujemy lotnictwem oraz próbujemy coś storpedować. Bombowce, myśliwce, łodzie szturmowe oraz torpedy porusza się w każdej takiej fazie również tej przeciwnika dzięki czemu zyskują na szybkości względem okrętów. Myśliwce służą do zabezpieczania się przed resztą latających maluchów. Oprócz tego można się bronić za pomocą wieżyczek które posiada większość statków.
Każda tura kończy się oryginalnie end phasem gdzie porządkujemy stół z blast markerów i naprawiamy krytyki. Blast markery powstają po trafieniach zablokowanych przez tarcze lub holofieldy i spowolniają one statki o 5 cm przy prędkościach rzędu 20 cm potrafi mieć to kluczowe znaczenie.
Kolejną rzeczą o której wypada wspomnieć opisując Ghotica to są rozkazy specjalne dzięki którym znacznie rozszerza się spektrum możliwości stojących przed dowódcami. Można dzięki niemu uzyskać re-roll na trafienie bądź sejwa bo takowego nie ma normalnie. Można też wykonywać dodatkowe manewry kosztem siły ognia które pozwolą uniknąć jakiegoś fakapu pozycyjnego. Np. wyrobić przed krawędzią stołu.
Tak z grubsza wygląda przebieg tury w BFG i zarys mechaniki. Natomiast jak wyglądają okręty można zobaczyć choćby w sklepie na stronie GW. Jak dla mnie Imperialne krążowniki mają „to coś”. Ale myślę że każdy coś znajdzie dla siebie zwłaszcza że takie floty jak tyrki czy orki dobrze wychodzą jak tzw. scratch build’y. A jeśli dysponuje się motrkami DE to na ich bazie łatwo zrobić ich flotę, która będzie godnie prezentować się na stole.
Floty oprócz sporej różnorodności wizualnej mają też taką taktyczną o czym już wcześniej wspominałem. Ale nawet w ramach jednego army listu różnie można rozłożyć akcenty przy wyborze okrętów. Można bowiem pójść w stronę lotniskowców, można postawić na strzelanie na duże dystanse lub próbować wbijać się na chama w szyki przeciwnika i dopiero sianie pożogi. Dla każdego coś miłego. Aczkolwiek nie da się ukryć, że niektóre floty są bardziej predysponowane do jakiejś taktyki niż inne lecz to nic nowego w grach GW (zresztą nie tylko).
Zasady i nie tylko można ściągnąć (za free) z oficjalnej strony GW. Niestety to co się na niej ostało to główny podręcznik i najbliższe przyległości. Jednak jak się dobrze poszuka to można znaleźć materiały ze starej strony specjalista gdzie jest sporo różnych ciekawostek pochodzących z różnych źródeł. Są to zarówno produkcje ludzi ze studia jak i fanowskie projekty które swego czasu znalazły akceptację redaktorów Specialist Games.
Mam nadzieję, że dzięki tej notce ktoś się skusi by spróbować się w roli admirała. Warto.
Etykiety:
BFG,
inne gry GW
piątek, 12 grudnia 2008
youtubowa notka
Co jakiś czas zaglądając na różnej maści blogi sportowe zazdroszczę ich autorom jednej sprawy - kiedy nie mają weny, czasu czy po prostu chęci zawsze mogą coś fajnego wkleić z youtuba np. jakąś bramkę bądź popis Boruca w dowolną stronę i notka "sama się robi". Do tego mniej lub bardziej trafna puenta słowem kokodżambo i do przodu.
A że dziś przez zupełny przypadek potknąłem się o coś takiego postanowiłem spróbować tego rodzaju "twórczości":
a tu oryginał czy może inspiracja:
a z racji że póki co marinsi na czele z ich tarczami są na topie a nie gwardziści to na deser coś takiego. To też jest nowością dla mnie choć tytuł gry już nie:
Generalnie filmiki nie są pierwszej świeżości ale skoro dla mnie były "odkryciem" to może będzie więcej takich osób.
A że dziś przez zupełny przypadek potknąłem się o coś takiego postanowiłem spróbować tego rodzaju "twórczości":
a tu oryginał czy może inspiracja:
a z racji że póki co marinsi na czele z ich tarczami są na topie a nie gwardziści to na deser coś takiego. To też jest nowością dla mnie choć tytuł gry już nie:
Generalnie filmiki nie są pierwszej świeżości ale skoro dla mnie były "odkryciem" to może będzie więcej takich osób.
Etykiety:
ciekawsotka,
twórczość fanowska
czwartek, 11 grudnia 2008
Świąteczny draft
W miniony weekend mieliśmy w Poznaniu kolejną odsłonę powszechnie już znanego Turnieju Świątecznego. To co go w tym roku wyróżniło to frekwencja - 6 osób. Literkami s-z-e-ś-ć :). Wydaje mi się (i nie tylko mi), że jedną z ważniejszych przyczyn tej nie-popularności były zasady a konkretnie ich stopień skomplikowania. Bazowały one na magicowym drafcie zaadaptowanym na potrzeby bitewniaka. Losowało się kopertę z 9 jednostkami (z różnych armii) w środku, następnie wybierało się jedną z nich a resztę przekazywało koledze z boku (losowego oczywiście). I tak do wyczerpania czyli aż się miało w armii 9 oddziałów.
FOC? Nie było go.
Punkty? No 4 cyfrowe.
Można było mieć herlaki, bloodleetery, assault squad i falcona. Lub cokolwiek innego równie szalonego.
Dzięki takiej a nie innej frekwencji ludzie którzy się pojawili byli na tyle obeznani z 40ką, że można było zrobić takiego drafta przed każdą bitwą co było wielkim plusem całej zabawy w końcu możliwość zagrania 3 różnymi armiami jest nie do pogardzenia. Po imprezie stwierdzam, że jej mała popularność była raczej atutem ponieważ przy pierwszym podejściu do takiej szalonej koncepcji mogłoby się zrobić całkiem sporo zupełnie nie podzielnego chaosu przy większej liczbie zainteresowanych.
Zabawa na tym turnieju była przednia nie przypominam sobie kiedy ostatni raz tak dobrze bawiłem się przy 40sctce. Przynajmniej od początku było wiadomo, że balans został za drzwiami i jak sobie wybierzesz tak sobie pograsz. A, że wiedza kill pointy czy cele misji przychodziła dopiero po wyborze armii to selekcja jednostek tym bardziej nie była taka prosta. Zwłaszcza, że w końcowych fazach zostawały takie perełki jak lesser demony i brak ikon.
Po raz kolejny okazało się, że również na scenie turniejowej warto iść tropem twórców 40ki i zrzy... ups zapożyczać skąd tylko się da. Często efekt może zaskakująco dobry.
FOC? Nie było go.
Punkty? No 4 cyfrowe.
Można było mieć herlaki, bloodleetery, assault squad i falcona. Lub cokolwiek innego równie szalonego.
Dzięki takiej a nie innej frekwencji ludzie którzy się pojawili byli na tyle obeznani z 40ką, że można było zrobić takiego drafta przed każdą bitwą co było wielkim plusem całej zabawy w końcu możliwość zagrania 3 różnymi armiami jest nie do pogardzenia. Po imprezie stwierdzam, że jej mała popularność była raczej atutem ponieważ przy pierwszym podejściu do takiej szalonej koncepcji mogłoby się zrobić całkiem sporo zupełnie nie podzielnego chaosu przy większej liczbie zainteresowanych.
Zabawa na tym turnieju była przednia nie przypominam sobie kiedy ostatni raz tak dobrze bawiłem się przy 40sctce. Przynajmniej od początku było wiadomo, że balans został za drzwiami i jak sobie wybierzesz tak sobie pograsz. A, że wiedza kill pointy czy cele misji przychodziła dopiero po wyborze armii to selekcja jednostek tym bardziej nie była taka prosta. Zwłaszcza, że w końcowych fazach zostawały takie perełki jak lesser demony i brak ikon.
Po raz kolejny okazało się, że również na scenie turniejowej warto iść tropem twórców 40ki i zrzy... ups zapożyczać skąd tylko się da. Często efekt może zaskakująco dobry.
Etykiety:
ciekawsotka,
scena turniejowa
wtorek, 2 grudnia 2008
Prawie jak wymówka...
Niestety ostatnio życie zawodowe jest praktycznie jedynym jakie posiadam ale pomału widać koniec tej sytuacji który nieśmiało się wychyla spoza tzw. deadlinu. Niedobitki mojego czasu na hobby pochłonął start sztabowej kampanii Ghotica o której już tu wspominałem. Jeśli ktoś by był zainteresowany wynikami zmagań pomiędzy admirałami i ich krążownikami zapraszam tutaj. Planuje też zrobić wśród uczestników konkurs na najlepszy dziennik pokładowy dzięki czemu może powstanie jakaś dokumentacja zmagań nie ograniczająca się jedynie do cyferek. BTW moje dokonania w pierwszej bitwie która rozegrałem z duchami Eldarów dowodzonymi przez Krisa sponsorowała cyferka 0 i nie oszczedzała na budżecie ale o tym szerzej w moim logu którego koncepcja pomału dojrzewa.
Jednak tych czekających na 40 stkowe notki muszę prosić o jeszcze chwilę cierpliwości ale chyba (a przynamniej taką mam nadzieję) będzie warto bo mam pomysły na kolejne wpisy. Dodatkowo w Poznaniu w ten weekend odbędzie się już sławny turniej świąteczny. Muszę przyznać, że tegoroczny regulamin wyznacza nowe standardy w klasyfikacji szalonych zasad na lokalach. Zresztą zerknijcie sami. Jestem przekonany, że pozagraniu losowo dobranymi oddziałami z różnych armii będę miał sporo przemyśleń.
A póki co nie pozostaj nic innego jak dostroić dziobowe sensory i stay tuned ;)
Etykiety:
BFG,
scena turniejowa,
technikalia
Subskrybuj:
Posty (Atom)