Poza jakimiś zipami ukrytych w czeluściach internetu nie natknąłem się na żadną galerię z zdjęciami z Warszawskiej Syrenki Zagłady. I o ile zazwyczaj fotosy z turniejów oglądam bardziej z przyzwyczajenia niż z rzeczywistej potrzeby bo i twarze w większości jakby znane tak i figury rzadko zaskakują o tyle z syrenką może być ciut inaczej. W końcu nie codziennie tytany kroczą po standardowych stołach. Dla tych więc co nie byli i jeszcze nie trafili na zdjęcia tytany z stolicy czyli oferta Adeptus Kartonikus na lato 2008:
Projektant: Zły, Tytuł: Ślubna biel z wstawkami.
Projektant: Mistrz Wałków Tytuł: Grunt to Zawieszenie
Projektant: Vitalis Tytuł nieznany ale można dostrzec silną inspirację napisem z portfela Jules'a z Pulp Fiction.
wtorek, 29 lipca 2008
poniedziałek, 28 lipca 2008
Ahoj Master na horyzoncie
W tym sezonie w Szczecinie na jesień odbędzie się turniej klasy master. Chelek który chłopaki z miasta gryfa ostatnio przygotowali okazał się bardzo dobrym turniejem co sprawiło, że ekipa dostała od ligi prawa do najwyższej klasy turniejowej. Co prawda pomogła im w tym nie najlepsza (delikatnie rzecz ujmując) organizacja turnieji w Warszawie i Wrocławiu w zeszłym sezonie ale nie zmienia faktu, że w pełni zasłużyli na mastera. I nawet gdyby nie potknięcia miast na W pewnie by to prawo otrzymali.
Chłopaki chyba wzięli się już do roboty bo na gildii pojawił się stosowny temat o tym turnieju i muszę przyznać, że ogarnia mnie trochę niepokój jak zobaczyłem rozważany limit punktowy. Organizatorzy wahają się pomiędzy 2250 a 2500 punktów. Czyli w Warszawie mieliśmy ostatnio dopuszczone super heavy a teraz w Szczecinie będziemy mieli resztę Apokalipsy :). A trzeba pamiętać, że jeszcze dochodzi zmiana edycji oraz wymóg malowania co dodatkowo komplikuje sytuację niektórych (większości-?) graczy. Nie wróżę z tych fusów super frekwencji na tym turnieju. Oczywiście jest dużo czasu można jeszcze sporo po paćkać ale nie wiem czy to wystarczy by gracze przygotowali armie. Zwłaszcza, że nowe zasady wymagają trochę testów by dojść do wniosków na temat rozpisek. Osobiście dla mnie 2k to jest dużo, natomiast powyżej to ja bardzo lubię zagrać ale w Apokalipsę na zupełnym luzie. Nie za bardzo wyobrażam sobie dwie hordowe armie na te punkty i limit czasowy. Oczywiście to wszystko jest do przeskoczenia od strony organizacyjnej ale nie mam przekonania, że master jest najlepszym miejscem do testowania takich rzeczy. W Warszawie zrobili najpierw lokala z SH i lataczami potem chelka i jeśli w przyszłym roku zrobią to na masterze (o ile takowy będzie w stolicy) to będzie naturalna konsekwencja budowania imidżu turnieju. Natomiast wskakiwanie z limitem 2500 na głęboką masterową wodę bez większych testów zwłaszcza na świeżo po zmianie podręcznika głównego gdzie większości ludzi będzie miała braki kadrowe w szeregach własnych wojaków wydaje mi się ocierać o strzał we własną stopę.
Ostatnio mam wrażenie, że wizerunek turnieju jest coraz ważniejszy dla orgów. Czasem wydaje mi się, że wszyscy momentami wręcz na siłę próbują wyróżnić swój turniej spośród innych - jakby panicznie bali się sklasyfikowania jako zwykły. A przecież ostatnie Halo Stars było na ~2000 punktów i nikt nie narzekał a większość wychwalała pod niebiosa. Nie widzę więc potrzeby robienia jakiegoś abstrakcyjnie wysokiego limitu punktów bo to nie jest aktualnie potrzebne. Rozumiem taki pomysł przy dogrywającej edycji kiedy w"wszystko już było" ale aktualnie bitwy na niby ograne 2k będą pasjonujące. Zresztą regulamin jest ważny ale nie jest najważniejszy jeszcze masa innych czynników wpływa na odbiór turnieju. Przeciwnicy, sala, warunki sanitarne noclegi, sobotni wieczór itp itd. I tu Szczecin prezentuje się bardzo korzystnie i nie potrzeba dodatkowego majstrowania przy punktach bo w moim odczuciu jest o wiele więcej do stracenia niż zyskania.
Chłopaki chyba wzięli się już do roboty bo na gildii pojawił się stosowny temat o tym turnieju i muszę przyznać, że ogarnia mnie trochę niepokój jak zobaczyłem rozważany limit punktowy. Organizatorzy wahają się pomiędzy 2250 a 2500 punktów. Czyli w Warszawie mieliśmy ostatnio dopuszczone super heavy a teraz w Szczecinie będziemy mieli resztę Apokalipsy :). A trzeba pamiętać, że jeszcze dochodzi zmiana edycji oraz wymóg malowania co dodatkowo komplikuje sytuację niektórych (większości-?) graczy. Nie wróżę z tych fusów super frekwencji na tym turnieju. Oczywiście jest dużo czasu można jeszcze sporo po paćkać ale nie wiem czy to wystarczy by gracze przygotowali armie. Zwłaszcza, że nowe zasady wymagają trochę testów by dojść do wniosków na temat rozpisek. Osobiście dla mnie 2k to jest dużo, natomiast powyżej to ja bardzo lubię zagrać ale w Apokalipsę na zupełnym luzie. Nie za bardzo wyobrażam sobie dwie hordowe armie na te punkty i limit czasowy. Oczywiście to wszystko jest do przeskoczenia od strony organizacyjnej ale nie mam przekonania, że master jest najlepszym miejscem do testowania takich rzeczy. W Warszawie zrobili najpierw lokala z SH i lataczami potem chelka i jeśli w przyszłym roku zrobią to na masterze (o ile takowy będzie w stolicy) to będzie naturalna konsekwencja budowania imidżu turnieju. Natomiast wskakiwanie z limitem 2500 na głęboką masterową wodę bez większych testów zwłaszcza na świeżo po zmianie podręcznika głównego gdzie większości ludzi będzie miała braki kadrowe w szeregach własnych wojaków wydaje mi się ocierać o strzał we własną stopę.
Ostatnio mam wrażenie, że wizerunek turnieju jest coraz ważniejszy dla orgów. Czasem wydaje mi się, że wszyscy momentami wręcz na siłę próbują wyróżnić swój turniej spośród innych - jakby panicznie bali się sklasyfikowania jako zwykły. A przecież ostatnie Halo Stars było na ~2000 punktów i nikt nie narzekał a większość wychwalała pod niebiosa. Nie widzę więc potrzeby robienia jakiegoś abstrakcyjnie wysokiego limitu punktów bo to nie jest aktualnie potrzebne. Rozumiem taki pomysł przy dogrywającej edycji kiedy w"wszystko już było" ale aktualnie bitwy na niby ograne 2k będą pasjonujące. Zresztą regulamin jest ważny ale nie jest najważniejszy jeszcze masa innych czynników wpływa na odbiór turnieju. Przeciwnicy, sala, warunki sanitarne noclegi, sobotni wieczór itp itd. I tu Szczecin prezentuje się bardzo korzystnie i nie potrzeba dodatkowego majstrowania przy punktach bo w moim odczuciu jest o wiele więcej do stracenia niż zyskania.
Etykiety:
scena turniejowa
czwartek, 24 lipca 2008
Apo - kontynuacja...
Zastanawiałem się czy ta notka nie powinna być poświęcona alkoholowi i turniejom jednak doszedłem do wniosku, że niestety ten temat będzie jeszcze długo aktualny w przeciwieństwie do Apokalipsy Reload. Zwłaszcza, że po Warszawskiej Syrence Zagłady zabawki super heavy są na czasie. Niestety mam wrażenie, że Apokalipsa w naszym kraju się średnio przyjęła ale i tak uraczę was recenzją nowego dodatku do niej (dobre - dodatek do dodatku) starając się by było to nawet dla nieszczególnie zainteresowanych ciekawe.
Biorąc pod uwagę, że GW zaskakująco wytrwale poprzez swoją stronę supportuje Apokalipsę, regularnie do stosownego działu dorzucając kolejne datasheety spodziewałem się że ta książka będzie ich kompilacją. Na szczęście pomimo, że w sporej części tak jest nie stanowią one jedynej zawartości tej książki i otrzymujemy w niej całkiem sporo nowych materiałów. Co ciekawe sporo materiałów opublikowanych na necie jak np. kusząca mnie od jakiegoś czasu Srebrna Wieża Tzeentcha nie trafiły do tej publikacji. Nie wiem z czego to wynika, czy planują jakiś reload zwei czy może nie są zadowoleni z tych formacji/zabawek. W każdym bądź razie jest o tyle intrygujące, że GW zwykło maksymalnie wykorzystywać wszystko co udało im się stworzyć myślę więc, że ta pierwsza opcja całkiem możliwa. No chyba, że z okazji nowej edycji skonczy im się zacięcie do Apokalipsy bo np kolejny face-lifting spotka Cityfight. Pożyjemy zobaczymy.
Same formacje czy zabawki są zdecydowanie ciekawsze niż się spodziewałem. Zasady specjalne są ciekawe nie czuć po nich, że ktoś je robił byle zamknąć temat tylko dobrze się bawił je pisząc. I tak np defkopty w stosownej formacji mogą używać wirników jako narzędzi demolki i wypłacają zamiast normalnych ataków coś bardzo zbliżonego do batlowego rydwanu. Z kolei np. necrońskie Wraithy w towarzystwie Lorda dostają +1 do swojego inva co sprawia, że mogą być naprawdę upierdliwe. Jak widać balans nie był priorytetem dla autorów A:R ale lekceważenie dla takowego stało za samą Apokalipsą i tu mamy kontynuację tej linii. W końcu ten dodatek powstał z myślą o towarzyskim graniu więc dla potencjalnych odbiorców nie powinno to stanowić problemu. Jest jedna rasa która w tym dodatku nie dostała nowych datasheetów - tak zgadliście to Dark Eldarzy. Co prawda Inkwiyzycje też zostały w ten sposób potraktowane jednak je można podciągnąć pod ogół sił Imperialnych.
Jednak DE dostali assety czyli coś a'la karty zdarzeń (są tajne). Te są równie ciekawe jak formacje i ciężkie pojazdy. Tu znowu powołam się na przykład Orków które mogą swoją "technologią" zrzucać meteoryty na powierzchnię planety. Mają one największy placek (10") i siłę D jak Death czyli zabijają jest jednak z nimi jeden problem - scaterują d6 jednak nie cali tylko stóp. LOL po prostu :). Z kolei Miracle of Tzeentch dla demonów pozwala się na jedną fazę strzelania zaopiekować się (tak kompletnie) jednym z oddziałów przeciwnika. Także tytanem. Jak widać karty są ciekawe i można nimi zaskoczyć przeciwnika zwłaszcza, że jest ich całkiem sporo jest więc w czym wybierać. Jest to trochę powrót do drugiej edycji gdzie podobne karty zdarzeń się losowało przed bitwą. W Apokalipsie je jednak dobieramy samodzielnie więc możemy być bardziej podstępni zwłaszcza, że najlepiej one działają jeśli jakaś część armii na nich się opiera. Bo często dają one możliwość wejścia na plecy przeciwnikowi bądź inną wariację na temat zaskakującego ruchu. Przynajmniej te z podstawki, natomiast te z A:R są już bardziej robione pod konkretną rasę i mają oddawać jej charakter. I trzeba oddać, że całkiem przyzwoicie im to wychodzi.
Oprócz datasheetów i assetów dostajemy jeszcze nowe, bądź wariacje na temat istniejących zasad np. liczenia punktów zwycięstwa. Są też sugestie jak sprawić by wielkie bitwy był jeszcze ciekawsze - jak zwykle ogólnikowe jednak dla osób chcących może to być inspirujące. Ale nie musi. To wszystko ma na celu rozwinięcie podstawowej misji opisanej w podstawce Apokalipsy. Książkę kończy całkiem sprawnie napisany raport bitewny pomiędzy orkami a gwardią wspieraną przez Ultramarinsów. Zmagania się toczą jednocześnie na dwóch stołach co jest praktycznym przykładem dla patentu pt gra wielostołowa (nie mylić z wielo-blatową ;))
Podsumowując dla osób które grywają/interesują się Apokalipsą jest to praktycznie must have. Dla reszty co najwyżej ciekawostka. Wątpię by ta książka kogoś przekonała do Apokalipsy jednak ci którzy już połknęli bakcyla wielkich bitew będą zadowoleni z tych 88 stron zwłaszcza, że cena nie jest zbyt wygórowana a jakość papieru oraz pełen kolor sprawiają, że książka po wzięciu do rąk kusi....
Biorąc pod uwagę, że GW zaskakująco wytrwale poprzez swoją stronę supportuje Apokalipsę, regularnie do stosownego działu dorzucając kolejne datasheety spodziewałem się że ta książka będzie ich kompilacją. Na szczęście pomimo, że w sporej części tak jest nie stanowią one jedynej zawartości tej książki i otrzymujemy w niej całkiem sporo nowych materiałów. Co ciekawe sporo materiałów opublikowanych na necie jak np. kusząca mnie od jakiegoś czasu Srebrna Wieża Tzeentcha nie trafiły do tej publikacji. Nie wiem z czego to wynika, czy planują jakiś reload zwei czy może nie są zadowoleni z tych formacji/zabawek. W każdym bądź razie jest o tyle intrygujące, że GW zwykło maksymalnie wykorzystywać wszystko co udało im się stworzyć myślę więc, że ta pierwsza opcja całkiem możliwa. No chyba, że z okazji nowej edycji skonczy im się zacięcie do Apokalipsy bo np kolejny face-lifting spotka Cityfight. Pożyjemy zobaczymy.
Same formacje czy zabawki są zdecydowanie ciekawsze niż się spodziewałem. Zasady specjalne są ciekawe nie czuć po nich, że ktoś je robił byle zamknąć temat tylko dobrze się bawił je pisząc. I tak np defkopty w stosownej formacji mogą używać wirników jako narzędzi demolki i wypłacają zamiast normalnych ataków coś bardzo zbliżonego do batlowego rydwanu. Z kolei np. necrońskie Wraithy w towarzystwie Lorda dostają +1 do swojego inva co sprawia, że mogą być naprawdę upierdliwe. Jak widać balans nie był priorytetem dla autorów A:R ale lekceważenie dla takowego stało za samą Apokalipsą i tu mamy kontynuację tej linii. W końcu ten dodatek powstał z myślą o towarzyskim graniu więc dla potencjalnych odbiorców nie powinno to stanowić problemu. Jest jedna rasa która w tym dodatku nie dostała nowych datasheetów - tak zgadliście to Dark Eldarzy. Co prawda Inkwiyzycje też zostały w ten sposób potraktowane jednak je można podciągnąć pod ogół sił Imperialnych.
Jednak DE dostali assety czyli coś a'la karty zdarzeń (są tajne). Te są równie ciekawe jak formacje i ciężkie pojazdy. Tu znowu powołam się na przykład Orków które mogą swoją "technologią" zrzucać meteoryty na powierzchnię planety. Mają one największy placek (10") i siłę D jak Death czyli zabijają jest jednak z nimi jeden problem - scaterują d6 jednak nie cali tylko stóp. LOL po prostu :). Z kolei Miracle of Tzeentch dla demonów pozwala się na jedną fazę strzelania zaopiekować się (tak kompletnie) jednym z oddziałów przeciwnika. Także tytanem. Jak widać karty są ciekawe i można nimi zaskoczyć przeciwnika zwłaszcza, że jest ich całkiem sporo jest więc w czym wybierać. Jest to trochę powrót do drugiej edycji gdzie podobne karty zdarzeń się losowało przed bitwą. W Apokalipsie je jednak dobieramy samodzielnie więc możemy być bardziej podstępni zwłaszcza, że najlepiej one działają jeśli jakaś część armii na nich się opiera. Bo często dają one możliwość wejścia na plecy przeciwnikowi bądź inną wariację na temat zaskakującego ruchu. Przynajmniej te z podstawki, natomiast te z A:R są już bardziej robione pod konkretną rasę i mają oddawać jej charakter. I trzeba oddać, że całkiem przyzwoicie im to wychodzi.
Oprócz datasheetów i assetów dostajemy jeszcze nowe, bądź wariacje na temat istniejących zasad np. liczenia punktów zwycięstwa. Są też sugestie jak sprawić by wielkie bitwy był jeszcze ciekawsze - jak zwykle ogólnikowe jednak dla osób chcących może to być inspirujące. Ale nie musi. To wszystko ma na celu rozwinięcie podstawowej misji opisanej w podstawce Apokalipsy. Książkę kończy całkiem sprawnie napisany raport bitewny pomiędzy orkami a gwardią wspieraną przez Ultramarinsów. Zmagania się toczą jednocześnie na dwóch stołach co jest praktycznym przykładem dla patentu pt gra wielostołowa (nie mylić z wielo-blatową ;))
Podsumowując dla osób które grywają/interesują się Apokalipsą jest to praktycznie must have. Dla reszty co najwyżej ciekawostka. Wątpię by ta książka kogoś przekonała do Apokalipsy jednak ci którzy już połknęli bakcyla wielkich bitew będą zadowoleni z tych 88 stron zwłaszcza, że cena nie jest zbyt wygórowana a jakość papieru oraz pełen kolor sprawiają, że książka po wzięciu do rąk kusi....
Etykiety:
apokalipsa,
nowości GW
wtorek, 22 lipca 2008
Syrenka Zaglady.
W Warszawie w ostatni weekend odbył się chelek o złowieszczej nazwie Syrenka Zagłady. Była to próba odbudowania zaufania graczy po wtopie zaliczonej przy okazji Varsowia Wars. Myślę, że zmiana nazwy też była podyktowana próbą odcięcia się od mrocznej przeszłości. W ramach wyróżnienia się spośród innych turniejów w kraju orgowie sięgnęli po najcięższe możliwe działa czyli dopuścili zabawki super heavy rodem z Apokalipsy. Można był też sobie polatać ponieważ flayery również dostały zielone światło.
Nie ukrywam, że dopuszczenie właśnie tych zabawek było dla mnie główną motywacją do wybrania się do stolicy a raczej pod nią ponieważ szkoła w której impreza się odbywała znajdowała się w Piasecznie. Dla osób niezmotoryzowanych - przyjeżdżających pociągiem - dojazd na miejsce komunikacją miejską i podmiejską mógłby być całkiem sporą wyprawą jednak miejscowi gracze-kierowcy zatroszczyli się o wszystkich potrzebujących pomocy i dowieźli ich na miejsce i co więcej odwieźli za co im chwała i wielkie podziękowania. Sama szkoła okazała się być miejscem cichym, przyjemnym i zadbanym. Prysznice były czyste (przez większość czasu) toaleta również, jednak ta ostatnia była pojedyncza więc czasem trzeba było "odstać" swoje ale przy tej frekwencji nie było to szczególnym problemem.
Sędziowanie było na dobrym poziomie a trzeba pamiętać, że większość graczy delikatnie rzecz ujmując nie miał zasad super-heavy w jednym palcu więc często pytania były właśnie z tej dziedziny i było ich naprawdę sporo, jednak sędziowie wykazywali się dużą dozą cierpliwości i wszystko wyjaśniali nawet jeśli były to rzeczy z pierwszego zdania pierwszego akapitu. Udało się również trzymać w miarę terminarza co nie jest takie łatwe zwłaszcza przy turnieju z taką ilością "nowości" z drugiej strony jeśli jeden model to np. 1/3 punktów całej armii to się sprawniej gra...
Pojawiło się 42 osoby z czego jak naliczyliśmy z Afro i Jasiem w drodze powrotnej około 13 miało zabawki normalnie nie dopuszczane do rywalizacji na turniejach. Czyli nawet nie jedna trzecia. Pojawiły się 3 tytany (żaden z nich nie był oryginalny) i trochę mniejszych wynalazków. Sam wystawiłem Brass Scorpiona oraz HellBlade'a. Zabawa z tymi pojazdami była przednia i nie dlatego ponieważ zabijały na śmierć w dwie tury dowolną armię ale ponieważ były czymś świeżym i dla mnie i moich przeciwników. Ich potencjał (zwłaszcza Scorpiona) destrukcyjny jest naprawdę spory jednak mam wrażenie że moi przeciwnicy woleli to niż klasyczne 9 oblitów. Które zresztą w rękach Skarka wygrały ten turniej dowodząc, że tytany tytanami ale na dziewięciu nie ma mocnych ;). Wojtuś nawet stwierdził, że standardową rozpiskę chaosu aktualnie można by dorzucić do Apokalipsy jako datasheet. Wystarczy tylko wymyślić adekwatną nazwę.
Co na pewno jest trudniejsze niż "złożenie" mocnej rozpiski turniejowej chaosu.
Jednak wracając do super heavy wydaje mi się, że w normalnej grze jest wszystko OK póki nie trafiamy na bronie z literką D zamiast siły bo te są po prostu zbyt mocne na zwykłe bitwy. Nie miałem okazji zagrać z czymś takim ale auto penetracja i plus jeden do wyniku na tabelce działa na wyobraźnię. Jednak gdy pominiemy siłe D to wielkie pojazdy ograniczone do 3 punktów struktury wydają się jak najbardziej akceptowalne. Samoloty również są do przyjęcia bo pomimo, że trudno je strącić to ich siła ognia (zazwyczaj) nie jest na tyle duża by decydować o wyniku bitwy. Jak dla mnie jeden duży turniej plus jakieś lokale z dopuszczonymi ciężkimi zabawkami to bardzo fajne rozwiązanie. Zwłaszcza, że jeśli to będzie stały punkt w turniejowym kalendarzu to dla części osób może być pretekst by zakupić takie zabawki. Mam bowiem wrażenie, że niektórzy się powstrzymują z wydawaniem niemałych w końcu pieniędzy na coś czego nie będą mieli możliwości wystawienia. A z drugiej strony te rzeczy często bardzo kuszą choćby ze względów wizualnych i chciałoby się mieć coś takiego w kolekcji.
Oczywiście w sobotę wieczorem była imprezka podczas której niektórzy przesadzili z ilością spożytego alkoholu. Jednak jest to temat na osobną notkę którą może uda mi się w skończonej przyszłości spłodzić. Ograniczę się więc póki co do zasygnalizowania problemu picia na turniejach.
All in all turniej bardzo udany, zwłaszcza jeśli pamięta się fakap jakim było VW. Do tego ciekawa formuła która może wymaga szlifów ale ma swój potencjał. Można więc powiedzieć, że Warszawa wychodzi ze swojego Age of Strife co nastraja optymistycznie na przyszłość.
Nie ukrywam, że dopuszczenie właśnie tych zabawek było dla mnie główną motywacją do wybrania się do stolicy a raczej pod nią ponieważ szkoła w której impreza się odbywała znajdowała się w Piasecznie. Dla osób niezmotoryzowanych - przyjeżdżających pociągiem - dojazd na miejsce komunikacją miejską i podmiejską mógłby być całkiem sporą wyprawą jednak miejscowi gracze-kierowcy zatroszczyli się o wszystkich potrzebujących pomocy i dowieźli ich na miejsce i co więcej odwieźli za co im chwała i wielkie podziękowania. Sama szkoła okazała się być miejscem cichym, przyjemnym i zadbanym. Prysznice były czyste (przez większość czasu) toaleta również, jednak ta ostatnia była pojedyncza więc czasem trzeba było "odstać" swoje ale przy tej frekwencji nie było to szczególnym problemem.
Sędziowanie było na dobrym poziomie a trzeba pamiętać, że większość graczy delikatnie rzecz ujmując nie miał zasad super-heavy w jednym palcu więc często pytania były właśnie z tej dziedziny i było ich naprawdę sporo, jednak sędziowie wykazywali się dużą dozą cierpliwości i wszystko wyjaśniali nawet jeśli były to rzeczy z pierwszego zdania pierwszego akapitu. Udało się również trzymać w miarę terminarza co nie jest takie łatwe zwłaszcza przy turnieju z taką ilością "nowości" z drugiej strony jeśli jeden model to np. 1/3 punktów całej armii to się sprawniej gra...
Pojawiło się 42 osoby z czego jak naliczyliśmy z Afro i Jasiem w drodze powrotnej około 13 miało zabawki normalnie nie dopuszczane do rywalizacji na turniejach. Czyli nawet nie jedna trzecia. Pojawiły się 3 tytany (żaden z nich nie był oryginalny) i trochę mniejszych wynalazków. Sam wystawiłem Brass Scorpiona oraz HellBlade'a. Zabawa z tymi pojazdami była przednia i nie dlatego ponieważ zabijały na śmierć w dwie tury dowolną armię ale ponieważ były czymś świeżym i dla mnie i moich przeciwników. Ich potencjał (zwłaszcza Scorpiona) destrukcyjny jest naprawdę spory jednak mam wrażenie że moi przeciwnicy woleli to niż klasyczne 9 oblitów. Które zresztą w rękach Skarka wygrały ten turniej dowodząc, że tytany tytanami ale na dziewięciu nie ma mocnych ;). Wojtuś nawet stwierdził, że standardową rozpiskę chaosu aktualnie można by dorzucić do Apokalipsy jako datasheet. Wystarczy tylko wymyślić adekwatną nazwę.
Co na pewno jest trudniejsze niż "złożenie" mocnej rozpiski turniejowej chaosu.
Jednak wracając do super heavy wydaje mi się, że w normalnej grze jest wszystko OK póki nie trafiamy na bronie z literką D zamiast siły bo te są po prostu zbyt mocne na zwykłe bitwy. Nie miałem okazji zagrać z czymś takim ale auto penetracja i plus jeden do wyniku na tabelce działa na wyobraźnię. Jednak gdy pominiemy siłe D to wielkie pojazdy ograniczone do 3 punktów struktury wydają się jak najbardziej akceptowalne. Samoloty również są do przyjęcia bo pomimo, że trudno je strącić to ich siła ognia (zazwyczaj) nie jest na tyle duża by decydować o wyniku bitwy. Jak dla mnie jeden duży turniej plus jakieś lokale z dopuszczonymi ciężkimi zabawkami to bardzo fajne rozwiązanie. Zwłaszcza, że jeśli to będzie stały punkt w turniejowym kalendarzu to dla części osób może być pretekst by zakupić takie zabawki. Mam bowiem wrażenie, że niektórzy się powstrzymują z wydawaniem niemałych w końcu pieniędzy na coś czego nie będą mieli możliwości wystawienia. A z drugiej strony te rzeczy często bardzo kuszą choćby ze względów wizualnych i chciałoby się mieć coś takiego w kolekcji.
Oczywiście w sobotę wieczorem była imprezka podczas której niektórzy przesadzili z ilością spożytego alkoholu. Jednak jest to temat na osobną notkę którą może uda mi się w skończonej przyszłości spłodzić. Ograniczę się więc póki co do zasygnalizowania problemu picia na turniejach.
All in all turniej bardzo udany, zwłaszcza jeśli pamięta się fakap jakim było VW. Do tego ciekawa formuła która może wymaga szlifów ale ma swój potencjał. Można więc powiedzieć, że Warszawa wychodzi ze swojego Age of Strife co nastraja optymistycznie na przyszłość.
Etykiety:
scena turniejowa
wtorek, 15 lipca 2008
To już rok...
.... minął od tej notki. W międzyczasie powstało ponad 200 innych z większą lub mniejszą liczbą literówek za które Was przepraszam. Niestety często pisze zmęczony bądź w tzw. międzyczasie i nie zawsze mam czas na korektę tego co napisałem. A też mając do wyboru studiowanie i poprawianie czegoś co i tak już wszyscy przeczytali (przynajmniej tak mi się zawsze wydaje) wolę spłodzić coś nowego, albo chociaż spróbować. Bo czasem zaczynam coś pisać ale w trakcie procesu twórczego (hehe) stwierdzam, że to co wychodzi spod klawiszy wcale nie jest takie fajne i tekst ląduje w koszu.
Mam nadzieję, że kolejny rok będzie równie owocny oraz, że w końcu uda mi się znaleźć czas na zmianę grafiki. Noszę się z tym od dłuższego czasu bo aktualna oprawa już mi się przejadła a poza tym nie dogaduje się do końca z systemem komentarzy bloggera. A to już w moim odczuciu jest bardzo upierdliwa przypadłość.
Tu mógłbym pisać jeszcze dłuższy czas o wysiłku, wspólnnym dobrze i innych takich ale zostałoby to dosyć szybko i słusznie sklasyfikowane jako bla-bla-bla więc daruje Wam i sobie. Wyrażę więc jedynie nadzieję, że za rok pod tym adresem znajdziecie drugą świeczkę a nie błąd 404.
Etykiety:
ciekawsotka,
technikalia
poniedziałek, 14 lipca 2008
Angron i nie tylko...
Zajrzałem dziś jak co dzień na łódkę i co widzę?
Primarcha (do Apokalipsy) w własnej osobie za jedyne 500 punktów plus obstawa. Ta z kolei tania nie będzie bo składa się z 2-12 Bloodthirsterów. Czyli kolejna formacja sprawiająca wrażenie zaprojektowanej przez ludzi z działu marketingu a nie tych od gier. Niepokoi mnie trochę, że Argon jest na A i może jedynie być początkiem całej sagi Primarchowej. Ale mam nadzieję, że to tylko jednorazowy strzał. Chociaż jest mowa o stałym dziale Liber Apocalyptica co będzie fajne jak miedzy reklamami w WD będzie coś co będzie miało jakąkolwiek wartość. Jednak ta będzie większa jak w kolejnych odsłonach będą szefów zakonów/legionów jednak omijać łukiem. Szerokim najlepiej.
I o ile jestem fanem Marinsów a już zwłaszcza ich rogatej części podobnie zresztą jak dużych zabawek o tyle te sympatie nie przysłaniają mi faktu, że Primarchowie powinni pozostać w fluffie i ewentualnie w Epicu. Natomiast 40kowe pole bitwy z tymi kilkoma wojakami na krzyż nie jest godnym miejscem by zapraszać tam największych bohaterów Imperium i największych kilerów z drugiej strony barykady. Pół-Bogów. Bohaterów legend do tej pory również dla graczy. Koszt punktowy obdziera ich z całej magii. A jak jeszcze do tego dojdą historie o primarachach ginących od wybuchu rhinosa to już w ogóle zostaną zdegrodowani do figurki jak każda inna.
A skoro już mowa o fizycznej reprezentacji primarcha to wyszukałem garść obrazków i innych fotek gdzie Angron robi za pierwszy plan.
Wersje figurkowe:
Wersja zdecydowanie bardziej 2d
Aczkolwiek nie można jej odmówić trzeciego wymiary wygląda jak złożona z wafli do piwa.
Na koniec wersja planszowa:
I tą ostatnią znalazłem na stronie jakiegoś komiksu 40kowego. I choć może 4 liter nie urywa to i tak to warto zajrzeć, bo słabe to nie jest. A odcinki jak ten świadczą o potencjale twórców ;)
Primarcha (do Apokalipsy) w własnej osobie za jedyne 500 punktów plus obstawa. Ta z kolei tania nie będzie bo składa się z 2-12 Bloodthirsterów. Czyli kolejna formacja sprawiająca wrażenie zaprojektowanej przez ludzi z działu marketingu a nie tych od gier. Niepokoi mnie trochę, że Argon jest na A i może jedynie być początkiem całej sagi Primarchowej. Ale mam nadzieję, że to tylko jednorazowy strzał. Chociaż jest mowa o stałym dziale Liber Apocalyptica co będzie fajne jak miedzy reklamami w WD będzie coś co będzie miało jakąkolwiek wartość. Jednak ta będzie większa jak w kolejnych odsłonach będą szefów zakonów/legionów jednak omijać łukiem. Szerokim najlepiej.
I o ile jestem fanem Marinsów a już zwłaszcza ich rogatej części podobnie zresztą jak dużych zabawek o tyle te sympatie nie przysłaniają mi faktu, że Primarchowie powinni pozostać w fluffie i ewentualnie w Epicu. Natomiast 40kowe pole bitwy z tymi kilkoma wojakami na krzyż nie jest godnym miejscem by zapraszać tam największych bohaterów Imperium i największych kilerów z drugiej strony barykady. Pół-Bogów. Bohaterów legend do tej pory również dla graczy. Koszt punktowy obdziera ich z całej magii. A jak jeszcze do tego dojdą historie o primarachach ginących od wybuchu rhinosa to już w ogóle zostaną zdegrodowani do figurki jak każda inna.
A skoro już mowa o fizycznej reprezentacji primarcha to wyszukałem garść obrazków i innych fotek gdzie Angron robi za pierwszy plan.
Wersje figurkowe:
Wersja zdecydowanie bardziej 2d
Aczkolwiek nie można jej odmówić trzeciego wymiary wygląda jak złożona z wafli do piwa.
Na koniec wersja planszowa:
I tą ostatnią znalazłem na stronie jakiegoś komiksu 40kowego. I choć może 4 liter nie urywa to i tak to warto zajrzeć, bo słabe to nie jest. A odcinki jak ten świadczą o potencjale twórców ;)
Etykiety:
ciekawsotka,
nowości GW,
twórczość fanowska,
ukochana firma
niedziela, 13 lipca 2008
Wytwórcy świec wracają. Watachą.
Od jakiegoś czasu przemierzam się przynajmniej w sensie psychicznym do przesiadki na 5 edycję. Niestety nie miałem jeszcze okazji zagrać korzystając z nowych zasad ale mam nadzieję, że uda mi się to szybko nadrobić. I właśnie ostatnio zastanawiałem się którą armię chciałbym wziąć do testów na "pierwszy ogień" i wyszło mi, że Eldarów. Jedynie demony mnie równie mocno kuszą bo jest to armia która powstała już pod kątem nowych zasad i widać, że teraz nabiera zębów. Ale mimo to kłapousi chodzą mi po głowie od dłuższego czasu.
Na pewno jednym z powodów wzmożonego zainteresowania jest bezkrólewie. I to zarówno jeśli chodzi o pojedyncze jednostki jak i rozpiski jako całość. Przykładowo herlaki nadal będą oddziałem z wysokiej półki ale już nie koniecznie trzeba będzie je brać w jakiś abstrakcyjnych ilościach. Abstrakcyjnych przynajmniej z punktu widzenia fluffu bo patrząc na rozpiski można było przywyknąć do świadomości, że w społeczności Eldarów jest więcej cyrkowców niż całej reszty z wytwórcami świec na czele razem wziętej. Z resztą do tej pory oczywistych wyborów jak np. trójkąty jest podobna historia. Czyli nie są super słabe jak by coś kiedykolwiek u Eldarów było) ale też nie są tak mocne jak były. Chociaż trójkąty czasami przegrywały z dużymi zombiakami które akurat nic nie straciły na nowe zasady a zyskały że jak ktoś do nich dobiegnie z fistem to będzie miał zazwyczaj jeden atak mniej.
Warp Spiderzy którzy i tak byli obowiązkowym punktem każdej rozpiski dodatkowo zyskali w nowej edycji ponieważ są aktualnie najlepszym źródłem pestek za sprawą zmniejszenia siły defense weapons do 4. Podejrzewam więc, że większość graczy eldarskich będzie musiała tutaj poczynić pewne inwestycje. No chyba, że jako pestkwonice wybiorą war-walkery których scout move teraz będzie nie do pogardzenia. Natomiast nie za bardzo wiem po co komu teraz vypery poza ewentualnym chronieniem wyjść z transportów. No ale każda zmiana edycji ma swoje ofiary w przypadku piątki do nich zaliczają się lekkie skimery bazujące na pestkach.
Troopsy które do tej pory nie była szczególnie istotnym elementem armii będą aktualnie zdecydowanie ważniejsze. Zwłaszcza, że dwa minimalne oddziały to będzie mało. I tu też eldarzy mają spore pole manewru bo wybór troopsów jest naprawdę duży i większość z nich jest całkiem sensowna. Podobnie jak zakres możliwości.
Mnogość dobrych jednostek w kodeksie Eldarów sprawia, że gracze tej armii nie mają czego się obawiać w kontekście nowych zasad. Co najwyżej ich portfele mogą być zaniepkojone ale taki był plan GW więc wszystko jest w normie. jestem przekonany, że szybko się doczekamy nowych schematów. Ale to jest nie do uniknięcia mam jednak nadzieję, że nie będą to armię tak jednokopytne jak te do tej pory (z wyjątkami potwierdzającymi regułę). Choć przy chaosie to one i tak były szczytem wyrafinowanego zróżnicowania.
Na pewno jednym z powodów wzmożonego zainteresowania jest bezkrólewie. I to zarówno jeśli chodzi o pojedyncze jednostki jak i rozpiski jako całość. Przykładowo herlaki nadal będą oddziałem z wysokiej półki ale już nie koniecznie trzeba będzie je brać w jakiś abstrakcyjnych ilościach. Abstrakcyjnych przynajmniej z punktu widzenia fluffu bo patrząc na rozpiski można było przywyknąć do świadomości, że w społeczności Eldarów jest więcej cyrkowców niż całej reszty z wytwórcami świec na czele razem wziętej. Z resztą do tej pory oczywistych wyborów jak np. trójkąty jest podobna historia. Czyli nie są super słabe jak by coś kiedykolwiek u Eldarów było) ale też nie są tak mocne jak były. Chociaż trójkąty czasami przegrywały z dużymi zombiakami które akurat nic nie straciły na nowe zasady a zyskały że jak ktoś do nich dobiegnie z fistem to będzie miał zazwyczaj jeden atak mniej.
Warp Spiderzy którzy i tak byli obowiązkowym punktem każdej rozpiski dodatkowo zyskali w nowej edycji ponieważ są aktualnie najlepszym źródłem pestek za sprawą zmniejszenia siły defense weapons do 4. Podejrzewam więc, że większość graczy eldarskich będzie musiała tutaj poczynić pewne inwestycje. No chyba, że jako pestkwonice wybiorą war-walkery których scout move teraz będzie nie do pogardzenia. Natomiast nie za bardzo wiem po co komu teraz vypery poza ewentualnym chronieniem wyjść z transportów. No ale każda zmiana edycji ma swoje ofiary w przypadku piątki do nich zaliczają się lekkie skimery bazujące na pestkach.
Troopsy które do tej pory nie była szczególnie istotnym elementem armii będą aktualnie zdecydowanie ważniejsze. Zwłaszcza, że dwa minimalne oddziały to będzie mało. I tu też eldarzy mają spore pole manewru bo wybór troopsów jest naprawdę duży i większość z nich jest całkiem sensowna. Podobnie jak zakres możliwości.
Mnogość dobrych jednostek w kodeksie Eldarów sprawia, że gracze tej armii nie mają czego się obawiać w kontekście nowych zasad. Co najwyżej ich portfele mogą być zaniepkojone ale taki był plan GW więc wszystko jest w normie. jestem przekonany, że szybko się doczekamy nowych schematów. Ale to jest nie do uniknięcia mam jednak nadzieję, że nie będą to armię tak jednokopytne jak te do tej pory (z wyjątkami potwierdzającymi regułę). Choć przy chaosie to one i tak były szczytem wyrafinowanego zróżnicowania.
Etykiety:
nowości GW
środa, 9 lipca 2008
Ranking: Rewolucja
Dawno, dawno temu miałem okazję zajmować się aktualizacjami rankingu ligowego i najdelikatniej sprawę ujmując nie wspominam tego zajęcia jako czegoś super. Tym bardziej nie tęsknię za nim. Polegało bowiem to na cyklicznym zbieraniu wyników turnieji, czasem nadesłanych dobrowolnie, czasem po usilnych prośbach. Następnie punkty rankingowe, których nie rzadko brakowało i trzeba było je sobie samemu policzyć dopisywało, się do stosownych nazwisk w tabelce nieśmiertelnego excela. I tak zawodnik po zawodniku turniej po turnieju. A potem wklejenie tego do działu bitewniaków na gildii też nie było takie trywialne za sprawą programu któy do tego służył. Słowem mnóstwo mrówczej pracy której w ogóle nie było widać.
Potem rankingiem zajmowały się jeszcze różne osoby ale dopiero Piszczu zrewolucjonizował sprawę. Aktualnie nadal się to odbywa w Excelu ale już z zaangażowaniem makr dzięki czemu mamy do czynienia z automatyką w trakcie tego procesu. Ze względu na te rozwiązania też musiało powstać ligowe ID które pozwala jednoznacznie zidentyfikować gracza. Dostarczane wyniki nie mogą być już jak kiedyś wysyłane jak popadnie tylko powinny spełniać pewne warunki dzięki czemu automatyka wie co z nimi zrobić. Kiedyś to co wyniki to inny format .doc, .txt, .xls, .html treść maila. Po prostudo wyboru do koloru.
Jednak to co mamy aktualnie a raczej mają osoby odpowiedzialne za ranking bo jednak gracze cały czas otrzymują ten sam produkt końcowy - tabelkę z nazwiskami oraz cyferkami. Nawet pierwsze miejsce się nie zmienia ;). Jednak aktualnie "się piszę" a konkretnie zdobywca młotka w kategorii wkład w ligę Vodecki pisze system do liczenia rankingu który będzie działa już od razu na stronie i w ogóle będzie super i przełomowy, aby nam wszystkim żyło się lepiej i dostatniej ;). Na początku batlowcy chcieli nam pomóc ale fakt, że nikt F1 nie wciskał nie spotkał się 100% zrozumieniem. Jednak mam wrażenie, że to dobrze, że tym zajął się ktoś z naszego środowiska ponieważ to co otrzymamy będzie skrojone na naszą miarę i mam wrażenie, że będzie łatwiej o updaty i inne service packi.
Nie wiem jak problem zostanie rozwiązany przez Vodeckiego ale jeśłi wyniki turnieji będą leżały w jakiejś bazie danych to będą stanowiły niezłą pożywkę do różnych zestawień statystycznych. Najlepszy gracza danej armii, najczęściej wygrywająca armia (ciekawe która to, hehehe), najpopularniejsza armii, popularność a miasto pochodzenia gracza. No oki już się trochę zacząłem rozpędzać ale dużo rciekawych danych będzie na kliknięcie myszki. Inna sprawa coś z nich logicznego wywnioskować ale na pewno będą się regularnie stosowny próby przewijały przy okazji różnych dyskusji na forach. Już oczami wyobraźni widzę temat gdzie ktoś się podpiera danymi, że zmiana takiego a takiego PKZ'ta zmniejszyła skuteczność takiej a takiej armii.
Będzie się działo :)
Potem rankingiem zajmowały się jeszcze różne osoby ale dopiero Piszczu zrewolucjonizował sprawę. Aktualnie nadal się to odbywa w Excelu ale już z zaangażowaniem makr dzięki czemu mamy do czynienia z automatyką w trakcie tego procesu. Ze względu na te rozwiązania też musiało powstać ligowe ID które pozwala jednoznacznie zidentyfikować gracza. Dostarczane wyniki nie mogą być już jak kiedyś wysyłane jak popadnie tylko powinny spełniać pewne warunki dzięki czemu automatyka wie co z nimi zrobić. Kiedyś to co wyniki to inny format .doc, .txt, .xls, .html treść maila. Po prostudo wyboru do koloru.
Jednak to co mamy aktualnie a raczej mają osoby odpowiedzialne za ranking bo jednak gracze cały czas otrzymują ten sam produkt końcowy - tabelkę z nazwiskami oraz cyferkami. Nawet pierwsze miejsce się nie zmienia ;). Jednak aktualnie "się piszę" a konkretnie zdobywca młotka w kategorii wkład w ligę Vodecki pisze system do liczenia rankingu który będzie działa już od razu na stronie i w ogóle będzie super i przełomowy, aby nam wszystkim żyło się lepiej i dostatniej ;). Na początku batlowcy chcieli nam pomóc ale fakt, że nikt F1 nie wciskał nie spotkał się 100% zrozumieniem. Jednak mam wrażenie, że to dobrze, że tym zajął się ktoś z naszego środowiska ponieważ to co otrzymamy będzie skrojone na naszą miarę i mam wrażenie, że będzie łatwiej o updaty i inne service packi.
Nie wiem jak problem zostanie rozwiązany przez Vodeckiego ale jeśłi wyniki turnieji będą leżały w jakiejś bazie danych to będą stanowiły niezłą pożywkę do różnych zestawień statystycznych. Najlepszy gracza danej armii, najczęściej wygrywająca armia (ciekawe która to, hehehe), najpopularniejsza armii, popularność a miasto pochodzenia gracza. No oki już się trochę zacząłem rozpędzać ale dużo rciekawych danych będzie na kliknięcie myszki. Inna sprawa coś z nich logicznego wywnioskować ale na pewno będą się regularnie stosowny próby przewijały przy okazji różnych dyskusji na forach. Już oczami wyobraźni widzę temat gdzie ktoś się podpiera danymi, że zmiana takiego a takiego PKZ'ta zmniejszyła skuteczność takiej a takiej armii.
Będzie się działo :)
poniedziałek, 7 lipca 2008
HH - hobbystyczny hajs
Myślę, że zdecydowanej większości z Was podobnie jak mi zdarza się przeglądać na allegro dział bitewniakowy nawet gdy akurat się niczego konkretnego nie potrzebuje. Motywacje mogą być różne jak np. chęć bycia "na bieżąco", czy po prostu przyzwyczajenie. Można też dla poprawy nastroju wyszukiwać co "lepiej" pomalowane figury czy bardziej spektakularne opisy lub combosy czyli jedno i drugie razem - działa zwłaszcza jeśli w tytule aukcji pojawia się zwrot "pro-painted" ;). Jednak patrząc na niektóre aukcje mam wrażenie, że tego rodzaju próby zmuszenia się do uśmiechu mogą przynieść wręcz przeciwny efekt. Przeglądanie bowiem niektórych ofert wymaga odrobiny masochizmu i często pojawia się pytanie "co tym figurką się stało??". Zresztą swego czasu całkiem popularne było na forach linkowanie co lepszych "kfiatków".
Jednak czasem może za tym klikaniem stać świadomość, że czegoś nam do szczęścia brakuje ale nie do końca mamy pomysł czego dokładnie. I może się okazać, że chodzi np o to. Muszę przyznać, że zafrapował mnie business-plan stojący za tą aukcją. Pomysł, żeby sprzedawać coś co praktycznie może każdy samemu kupić i nie dodawać do tego niczego od siebie (poza niemałą marżą) jest dla mnie niezrozumiały. Bo jeszcze jakiś czas temu karta kredytowa mogła stanowić problem, ale obecnie bankiw wciskają je jak i gdzie mogą. Zresztą nie oszukujmy się dla kogoś kto wpada na pomysł wydania ponad tysiąca złotych za pojedynczy model (trudno nazwać tytana, od tak figurką), rzadko kiedy karta a raczej jej brak będzie stanowić problem. Ja rozumiem, że można liczyć na lenistwo czy nie widzę innych ale jeśli spojrzymy na aktualny kurs funta to zobaczymy, że sprzedający bardzo mocno liczy na popularność tych cech. Próba zarobienia 200 czy nawet 400 złotych na czystym pośrednictwie czegoś co jeszcze tobie za friko przesyłają do domu jeśli zakończyła by się sukcesem ocierałaby się o nagrodę Nobla z ekonomii. Bo żeby było zabawniej nawet czasu sobie nie kupujemy jakby się komuś spieszyło na przykładowo taką Syrenkę bo musimy zrobić przedpłatę a nasz "kontrahent" za nasz hajs go nam zamówi odbierze i prześle dalej.
300 stówy się należą.
W ogóle od jakiegoś czasu widać regularnie na allegro aukcje które dla mnie są zwykłą spekulacją bo sprzedawanie książek z BL 50% czy nawet więcej drożej niż można je kupić w empik.com trudno nazwać inaczej. Jednak z tego co widzę popularność takich aukcji wśród ludzi nie jest na tyle duża by można było z tego wyciągnąć jakiś sensowny czy wręcz jakikolwiek zysk. I nie jest to szczególnie dziwne większość ludzi potrafi jednak liczyć zwłaszcza własne pieniądze. Już deale polegające na grupowym zamówieniu z forga mniejszych rzeczy gdzie zamówienie powyżej 250 funtów ma dostawę gratis wydają mi się sensowniejsze. Koszty tej dostawy mogą stanowić zysk sprzedającego. Nikt nie traci. Towar jest. Wszyscy są zadowoleni.
Następnym etapem prób zarabiania na tym hobby są projekty jak np. bits pudło. To już normalny biznes tylko rynek mały ale można liczyć na jego zwiększanie się z czasem a poza tym łatwiej się pracuje nawet wyłącznie by wyjść na zero gdy się to robi w dziedzinie pokrywającej się z zainteresowaniami. Poza tym oferta jest bardzo fajnie i z głową rozszerzana i to już nie jest tylko sklep z połamanymi ramkami. Widać, że wizji chłopakom nie brakuje, zacięcia też nie więc można powiedzieć, że są podwaliny sukcesu. Dobrze by było gdyby się on pojawił bo byłby to przykład, że spekulacja bazując na posiadaniu karty kredytowej nie jest najlepszym pomysłem na zarabianie na hobby. I może wtedy choć części allegrowiczów którzy działają teraz mniej lub bardziej etycznie pposzukałaby innych nisz ekonomicznych na tym poletku. Jestem przekonany, że takie są jeszcze do zapełnienia można np.handlować trudno dostępnymi czy archiwalnymi wzorami figurek, bądź modelami do gier specialista albo ... whatever. Taki obrót sytuacji byłby z korzyścią dla nas wszystkich. Dla handlujących bo byłby obrót a może i zysk i dla nas bo im więcej ofert tym ciekawiej. W końcu nam kupować nie kazano.
Etykiety:
biznes,
ciekawsotka
niedziela, 6 lipca 2008
Stan zawieszenia
Najpierw są plotki.
Następnie są "przecieki".
Potem są wypowiedzi tych którzy to widzieli.
A na koniec podręcznik trafia do sklepów początkowo wyłącznie do wglądu. Mijają dwa czy trzy tygodnie i ten cukierek zza szyby można zabrać do domu czyli po prostu kupić podręcznik do nowej edycji. Jednak od premiery świeżutkiej podstawki do pierwszego turnieju na nowe zasady trochę czasu mija bo wszyscy potrzebują trochę czasu zaadaptować swoje armie do nowych warunków na stołach. W końcu nie po to GW zmienia zasady by zostało po staremu, tylko po to byśmy coś w swoich rozpiskach zmienili a, że przy okazji trzeba będzie coś dokupić - tym lepiej. Jeśli się zmienia kodeks do którejś z armii jest o tyle prościej, że jest okres przejściowy kiedy można grać i na nowe i na stare zasady na różnych imprezach. Jednak zmiana BBB to poważniejsza sprawa i trudno zapewnić okres przejściowy, przesiadka więc by była w miarę bezbolesna powinna być w miarę za jednym zamachem. Zanim do niej jednak dojdzie trochę czasu musi minąć zwłaszcza, że o ile część graczy pozostawała na bieżąco ze wszystkimi informacjami które były dostępne na temat 5tej odsłony 40 ki o tyle inni dopiero się nią zainteresują tak na serio dopiero teraz. Niektórzy więc mogli by już np. na Warszawskiej Syrence grać używając nowych zasad jednak dla sporej części było by to zdecydowanie za wcześnie. Oni nie dość, że nie mają jeszcze nowych oddziałów to jeszcze nie widzą jakich im brakuje. Sam zresztą jestem w tej grupie. Pamiętam jednak, że przygodę z 4tą edycją zacząłem typowo 3cio edycyjną armią i jeden turniej dostarczył wystarczająco materiałów do przemyśleń by kolejne rozpiski już były lepiej dostosowane. Tak więc każdy może znaleźć swój sposób na przesiadkę.
Sprawę zmiany standardów na turniejach dodatkowo gmatwa fakt, że w sierpniu jest ETC które również będzie rozgrywane jeszcze na czwartą edycję. I możliwe, że część organizatorów może wiązać regulaminy swoich turnieji z tym faktem. Jednak nie myślę by była tak potrzeba bo jeśli w 4kę się grało tyle lat to ten miesiąc już nie wiele zmieni i to na jakich zasadach będą najbliższe turnieje nie wpłynie w jakikolwiek sposób na ich wynik. Chłopaki i tak planują zgrupowanie które będzie miał ich przygotować do samego ETC i te parę bitewek na inne zasady będzie miało niewielki wpływ na wynik we Włoszech.
Nie zmienia to faktu, że wakacje w dziedzinie naszego hobby przeżyjemy w stanie swoistego zawieszenia, bo pierwsze bitwy na nowe zasady będą służyły odkrywaniu różnych oczywistych oczywistości nad którymi już za kilka miesięcy nikt nie będzie się zastanawiał. W mnie sama perspektywa tego wywołuje entuzjazm. brak schematów i jeśli chodzi o rozgrywki i o zagrania. Słowem zapowiada się ciekawy czas który spędzimy na odkrywaniu na nowo gry. Słowem gwiazdka latem szkoda tylko, że nie będzie bardziej materialnych prezentów bo zakres zmian pozwala przewidywać poważne zmiany więc i nie małe zakupy.
Następnie są "przecieki".
Potem są wypowiedzi tych którzy to widzieli.
A na koniec podręcznik trafia do sklepów początkowo wyłącznie do wglądu. Mijają dwa czy trzy tygodnie i ten cukierek zza szyby można zabrać do domu czyli po prostu kupić podręcznik do nowej edycji. Jednak od premiery świeżutkiej podstawki do pierwszego turnieju na nowe zasady trochę czasu mija bo wszyscy potrzebują trochę czasu zaadaptować swoje armie do nowych warunków na stołach. W końcu nie po to GW zmienia zasady by zostało po staremu, tylko po to byśmy coś w swoich rozpiskach zmienili a, że przy okazji trzeba będzie coś dokupić - tym lepiej. Jeśli się zmienia kodeks do którejś z armii jest o tyle prościej, że jest okres przejściowy kiedy można grać i na nowe i na stare zasady na różnych imprezach. Jednak zmiana BBB to poważniejsza sprawa i trudno zapewnić okres przejściowy, przesiadka więc by była w miarę bezbolesna powinna być w miarę za jednym zamachem. Zanim do niej jednak dojdzie trochę czasu musi minąć zwłaszcza, że o ile część graczy pozostawała na bieżąco ze wszystkimi informacjami które były dostępne na temat 5tej odsłony 40 ki o tyle inni dopiero się nią zainteresują tak na serio dopiero teraz. Niektórzy więc mogli by już np. na Warszawskiej Syrence grać używając nowych zasad jednak dla sporej części było by to zdecydowanie za wcześnie. Oni nie dość, że nie mają jeszcze nowych oddziałów to jeszcze nie widzą jakich im brakuje. Sam zresztą jestem w tej grupie. Pamiętam jednak, że przygodę z 4tą edycją zacząłem typowo 3cio edycyjną armią i jeden turniej dostarczył wystarczająco materiałów do przemyśleń by kolejne rozpiski już były lepiej dostosowane. Tak więc każdy może znaleźć swój sposób na przesiadkę.
Sprawę zmiany standardów na turniejach dodatkowo gmatwa fakt, że w sierpniu jest ETC które również będzie rozgrywane jeszcze na czwartą edycję. I możliwe, że część organizatorów może wiązać regulaminy swoich turnieji z tym faktem. Jednak nie myślę by była tak potrzeba bo jeśli w 4kę się grało tyle lat to ten miesiąc już nie wiele zmieni i to na jakich zasadach będą najbliższe turnieje nie wpłynie w jakikolwiek sposób na ich wynik. Chłopaki i tak planują zgrupowanie które będzie miał ich przygotować do samego ETC i te parę bitewek na inne zasady będzie miało niewielki wpływ na wynik we Włoszech.
Nie zmienia to faktu, że wakacje w dziedzinie naszego hobby przeżyjemy w stanie swoistego zawieszenia, bo pierwsze bitwy na nowe zasady będą służyły odkrywaniu różnych oczywistych oczywistości nad którymi już za kilka miesięcy nikt nie będzie się zastanawiał. W mnie sama perspektywa tego wywołuje entuzjazm. brak schematów i jeśli chodzi o rozgrywki i o zagrania. Słowem zapowiada się ciekawy czas który spędzimy na odkrywaniu na nowo gry. Słowem gwiazdka latem szkoda tylko, że nie będzie bardziej materialnych prezentów bo zakres zmian pozwala przewidywać poważne zmiany więc i nie małe zakupy.
Etykiety:
nowości GW,
scena turniejowa
środa, 2 lipca 2008
Got the Ref
Euro, euro i po euro czyli koniec z żelaznymi punktami programu co wieczór, oraz z silnymi stanami nerwicy. Zwłaszcza jeśli Turcy byli na wizji. Koniec również z komentarzami odnośnie sędziowania a już szczególnie w końcówce meczu z Austrią. O ile stek bluzgów można określić mianem komentarza. Nie da się ukryć, że pan Webb przeszedł do historii naszego footballu a wszystko co z nim związane zrobiło się bardzo popularne. Zwłaszcza adres domowy ;). Dlatego trudno się dziwić, że jego wizerunek pojawiał się w różnych zaskakujących miejscach i jednym z takich miejsc o stopniu "spodziewaności" zbliżonym do hiszpańskiej inkwizycji jest ulotka reklamująca Syrenkę Zagłady czyli warszawski turniej klasy challanger. Na wspomnianej reklamówce mamy wizerunek najbardziej znanego angielskiego arbitra piłkarskiego z podpisem - "U nas nie oszuka Ciebie żaden sędzia." Patrząc za którymś - kolejnym już - razem na to hasło zacząłem się zastanawiać czego potrzebuje skuteczny sędzia który prowadzi lub ma prowadzić rozgrywki na sporych turniejach dwudniowych czyli masterach bądź chelkach. Jest dobry pretekst by rozwinąć te rozważania ponieważ po ostatnim masterze w stolicy były spore zastrzeżenia do sędziów i choć już wiadomo, że na Syrence kto inny zajmie się rozstrzyganiem sporów to jeszcze nie wiadomo czy będzie w tym lepszy. Choć nie ukrywajmy, że następcy nie mają wysoko zawieszonej poprzeczki.
Z moich doświadczeń wynika, że po pierwsze sędzia musi mieć autorytet i aurę pewności siebie dzięki czemu gracze po prostu akceptują jego decyzje zamiast próbować forsować swoje wizje. Zwłaszcza jest to ważne w sytuacjach uznaniowych czyli "widzę - nie widzę" czy inne szarże na styk. W takich sytuacjach unikam stwierdzenia rzućcie sobie na 4+ bo wychodzę z założenia, że gracze mnie wołali to chcą uniknąć losowości i jest w pełni zrozumiałe. Często sytuacje uznaniowe nie są dla osoby 3-ciej szczególnie trudne do rozstrzygnięcia a problemy graczy z tym biorą się z nazwijmy to "zaburzonej percepcji". Źródłem szacunku przy stołach może być znajomość zasad, faqów etc wsparta częstym udzielaniem się na forach. Możne też arbiter bazować na swoich gabarytach wtedy gracze również nie będą skorzy do obstawania przy swoim zdaniu za wszelką cenę ;). Albo po prostu ma talent do sędziowania i wysoki Ld'ek. Żarty, ale nie da się ukryć, że sędzia który potrafi przekonać graczy do tego co mówi unikając większych dyskusji na temat podstawy swojej decyzji jest nieoceniony na każdym turnieju.
Po drugie sędzia powinien znać zasady albo chociaż wiedzieć gdzie szukać rozwiązania. Niby oczywiste ale warto o tym wspomnieć ponieważ potrafi z tym różnie bywać. Niestety bądź stety znajomość zasad oznacza również tych specjalnych poszczególnych oddziałów z różnych kodeksów. A do tego jeszcze dochodzą FAQi oraz PKZty. Jest tego trochę do opanowania i jeśli się nie siedzi w tym na bieżąco to może być zbyt duża piguła na jeden raz. Nie ma się czym jednak przejmować ponieważ pytania o zasady najczęściej są jednak trywialne a jak sie trafi jakiś gruby strzał to można się z kimś skonsultować lub poszukać odpowiedzi w podręczniku. W przypadku tych najtrudniejszych pytań które zazwyczaj padają jednak z pierwszych stołów często trzeba działać na czuja bo kwestia dopiero po turnieju trafia na listę sędziowską. I obojętnie co się wymyśli przy oznajmianiu decyzji przydaje się pewność siebie. Argumentacja też nie zaszkodzi pomoże graczą zaakceptować zdanie zwłaszcza, że jeden z nich ma prawo czuć się zawiedziony usłyszaną interpretacją.
Kolej trzeci już punkt to zaangażowanie. Sytuacja ze wspomnianego wcześniej ostatniego mastera Warszawie gdzie sędziowie siedzieli w małej sali i grali w coś tam a turniej w międzyczasie sędziował się sam jest niedopuszczalna. Dla mnie sędziowie są od sędziowania a nie, przepraszam za wulgaryzm, "od pierdzenia w stołek" i jak już ktoś się tego podejmuje to warto by o tym pamiętał. Ale samo nie granie w planszówki nie wystarczy by mówić o zaangażowaniu bo powinno sie do tego dołożyć jeszcze kręcenia pomiędzy stołami i w ogóle postawę gotowości do pomocy. Bo ile weterani turniejów z stażem oraz znający wszystkich nie mają oporów przed okrzykiem sędzia o tyle sporo grupa mniej doświadczonych graczy najzwyczajniej w świecie się krępuje albo "nie chce robić problemu", albo "ja tu, sędzia tam, za daleko...". Gracze muszą widzieć, że sędzia jest chętnie im pomoże w razie jakichkolwiek problemów. Zresztą ze wszystkim tak jest, że jak jest robione na pół gwizdka to ma prawo nie wypalić. Zwłaszcza sędziowanie na pół gwizdka...
Ostatnia już kwestia która chciałem poruszyć w tych dywagacjach o sędziach na turniejach 40ki to znajomość środowiska a konkretnie graczy. Niektórzy gracze zestawieni w pary pomimo że na co dzień i osobno są miłymi ludźmi razem no, nie dogadują się. Tak po prostu jest i nie ma co rozpaczać nad niezdrową atmosferą na turniejach bo nie mamy obowiązku lubić kogoś tylko ze względu na wspólne hobby, a jak ktoś do tego ma duże rezerwy ekspresji no to potem są bitwę o podwyższonej temperaturze. Jeśli jednak sędzi widzi kto z kim gra i jest świadom potencjalnych problemów to może już od początku łagodzić sytuację dzięki czemu uda się uniknąć jakiejś eskalacji złej atmosfery. Jednak wymaga to i wiedzy i wprawy a poza tym takie bitewki zdarzają się, przynajmniej póki co, dosyć rzadko. Na szczęście.Sędziowanie jest jednym z istotniejszych elemntów turnieju który gracze biorrą pod uwagę oceniając go jest więc w interesie orgów by było możliwie dobre. A ponieważ cały czas liga się rozwija i kolejne ośrodki mają coraz większe aspiracje dobrze by było gdyby za nimi też szły możliwości. Wiadomo, że nie od początku będzie wszystko na najwyszym możliiwym poziomie dobrze jednak będzie jak będzie widać, że sędziowie nie są z "łapanki" tylko są rzeczywiście najlpeszymi kandydatami w danym klubie który nawet jeśli nie znają wszystkich i wzajemniee to znają zasady i nigdzie się nie chowają. A doświadczenie i znajomości przyjdą z czasem.
Z moich doświadczeń wynika, że po pierwsze sędzia musi mieć autorytet i aurę pewności siebie dzięki czemu gracze po prostu akceptują jego decyzje zamiast próbować forsować swoje wizje. Zwłaszcza jest to ważne w sytuacjach uznaniowych czyli "widzę - nie widzę" czy inne szarże na styk. W takich sytuacjach unikam stwierdzenia rzućcie sobie na 4+ bo wychodzę z założenia, że gracze mnie wołali to chcą uniknąć losowości i jest w pełni zrozumiałe. Często sytuacje uznaniowe nie są dla osoby 3-ciej szczególnie trudne do rozstrzygnięcia a problemy graczy z tym biorą się z nazwijmy to "zaburzonej percepcji". Źródłem szacunku przy stołach może być znajomość zasad, faqów etc wsparta częstym udzielaniem się na forach. Możne też arbiter bazować na swoich gabarytach wtedy gracze również nie będą skorzy do obstawania przy swoim zdaniu za wszelką cenę ;). Albo po prostu ma talent do sędziowania i wysoki Ld'ek. Żarty, ale nie da się ukryć, że sędzia który potrafi przekonać graczy do tego co mówi unikając większych dyskusji na temat podstawy swojej decyzji jest nieoceniony na każdym turnieju.
Po drugie sędzia powinien znać zasady albo chociaż wiedzieć gdzie szukać rozwiązania. Niby oczywiste ale warto o tym wspomnieć ponieważ potrafi z tym różnie bywać. Niestety bądź stety znajomość zasad oznacza również tych specjalnych poszczególnych oddziałów z różnych kodeksów. A do tego jeszcze dochodzą FAQi oraz PKZty. Jest tego trochę do opanowania i jeśli się nie siedzi w tym na bieżąco to może być zbyt duża piguła na jeden raz. Nie ma się czym jednak przejmować ponieważ pytania o zasady najczęściej są jednak trywialne a jak sie trafi jakiś gruby strzał to można się z kimś skonsultować lub poszukać odpowiedzi w podręczniku. W przypadku tych najtrudniejszych pytań które zazwyczaj padają jednak z pierwszych stołów często trzeba działać na czuja bo kwestia dopiero po turnieju trafia na listę sędziowską. I obojętnie co się wymyśli przy oznajmianiu decyzji przydaje się pewność siebie. Argumentacja też nie zaszkodzi pomoże graczą zaakceptować zdanie zwłaszcza, że jeden z nich ma prawo czuć się zawiedziony usłyszaną interpretacją.
Kolej trzeci już punkt to zaangażowanie. Sytuacja ze wspomnianego wcześniej ostatniego mastera Warszawie gdzie sędziowie siedzieli w małej sali i grali w coś tam a turniej w międzyczasie sędziował się sam jest niedopuszczalna. Dla mnie sędziowie są od sędziowania a nie, przepraszam za wulgaryzm, "od pierdzenia w stołek" i jak już ktoś się tego podejmuje to warto by o tym pamiętał. Ale samo nie granie w planszówki nie wystarczy by mówić o zaangażowaniu bo powinno sie do tego dołożyć jeszcze kręcenia pomiędzy stołami i w ogóle postawę gotowości do pomocy. Bo ile weterani turniejów z stażem oraz znający wszystkich nie mają oporów przed okrzykiem sędzia o tyle sporo grupa mniej doświadczonych graczy najzwyczajniej w świecie się krępuje albo "nie chce robić problemu", albo "ja tu, sędzia tam, za daleko...". Gracze muszą widzieć, że sędzia jest chętnie im pomoże w razie jakichkolwiek problemów. Zresztą ze wszystkim tak jest, że jak jest robione na pół gwizdka to ma prawo nie wypalić. Zwłaszcza sędziowanie na pół gwizdka...
Ostatnia już kwestia która chciałem poruszyć w tych dywagacjach o sędziach na turniejach 40ki to znajomość środowiska a konkretnie graczy. Niektórzy gracze zestawieni w pary pomimo że na co dzień i osobno są miłymi ludźmi razem no, nie dogadują się. Tak po prostu jest i nie ma co rozpaczać nad niezdrową atmosferą na turniejach bo nie mamy obowiązku lubić kogoś tylko ze względu na wspólne hobby, a jak ktoś do tego ma duże rezerwy ekspresji no to potem są bitwę o podwyższonej temperaturze. Jeśli jednak sędzi widzi kto z kim gra i jest świadom potencjalnych problemów to może już od początku łagodzić sytuację dzięki czemu uda się uniknąć jakiejś eskalacji złej atmosfery. Jednak wymaga to i wiedzy i wprawy a poza tym takie bitewki zdarzają się, przynajmniej póki co, dosyć rzadko. Na szczęście.Sędziowanie jest jednym z istotniejszych elemntów turnieju który gracze biorrą pod uwagę oceniając go jest więc w interesie orgów by było możliwie dobre. A ponieważ cały czas liga się rozwija i kolejne ośrodki mają coraz większe aspiracje dobrze by było gdyby za nimi też szły możliwości. Wiadomo, że nie od początku będzie wszystko na najwyszym możliiwym poziomie dobrze jednak będzie jak będzie widać, że sędziowie nie są z "łapanki" tylko są rzeczywiście najlpeszymi kandydatami w danym klubie który nawet jeśli nie znają wszystkich i wzajemniee to znają zasady i nigdzie się nie chowają. A doświadczenie i znajomości przyjdą z czasem.
Etykiety:
scena turniejowa
Subskrybuj:
Posty (Atom)